niedziela, 23 listopada 2014

Rozdział 2

Nigdy z facetem nie było mi tak dobrze. Okej. Od dawna nie było mi dobrze. Gdy we mnie skończył byłam wyczerpana. Później dal mi jakieś tabletki. Byłam zmęczona i nawet nie myślałam o tym ze mnie ciągnie do wzięcia. Przytulił mnie i uśpił. Czułam się bezpieczna.  Rano obudziłam się wyspana. Puste łóżko. No okay. Ubrałam co miałam pod ręką i poszłam w poszukiwaniu mojego telefonu i prochów. Jak jest w pracy to mogę wziąć. Noc była udana
- Dzień dobry. - usłyszałam jak zeszłam po schodach.
- Cześć - włożyłam woreczek za krawędź bielizny i poprawiłam koszulę. Podszedł do mnie, wyjął go i schował w swoich spodniach. Potem mnie pocałował.
- Proszę - powiedziałam w jego usta.
- Nie. To szkodzi skarbie. - cmoknął mnie jeszcze raz i zaprowadził do jadalni.  Czekało śniadanie.
- Harry, ja tego potrzebuję. Nie brałam drugi dzień. - zaczęłam panikować.
- Ciii... spokojnie.  - przytulił mnie i tak trzymał. Drżałam w jego ramionach. Głaskał mnie i uspokoił. W końcu usiadłam przy stole. Zaczęłam jeść co było, bo musiałam czymś zaspokoić głód narkotykowy.
Kawa pomogła. Odetchnęłam z ulgą. A śniadanie było super. Śmialiśmy się,  gadaliśmy. Dobrze, że akurat on mi się trafił. Potem zabrał mnie do swojej firmy,  a potem na golfa. Stałam przed nim i oboje trzymaliśmy kij, bo ja w ogóle nie umiałam w to grać. Śmialiśmy się kiedy kolejny raz nie trafiłam w piłkę.
- Nie umiem - poddałam się i ze śmiechem usiadłam na trawie krzyżując nogi.
- Popatrz - no i czemu on umie, a ja nie ?
- Nooo, tylko w rzeczywistości jakieś to trudniejsze jest. - Pocałował mnie w czoło. No. Udało się.
Zaklaskałam w ręce zadowolona.
- Brawo kochanie. Głodna ? - Pokiwałam głową i wzięłam go za rękę. Szliśmy do auta, a potem to on gdzieś jechał ale nie do domu. Trzymał dłoń na moim udzie Jeździłam palcami po jego knykciach.
Miał na nich wiele blizn.
- Chyba często się bijesz- zauważyłam.
- Nie.
- To co ci się stało?
- Nic mała. - Wzruszyłam ramionami. Będzie chciał to powie. Zaparkował pod jakąś restauracją.
No i zjadłam pycha obiad Rozmawialiśmy, gdy mój telefon zaczął wibrować.
- Przepraszam, Idę do łazienki - powiedziałam. Zniknęłam w toalecie odbierając połączenie. - Co chcesz David?
- Masz hajs ?
- Nie, koniecznie dziś?
- Tak
- Kurwa... Ale jeden dzień na zaufanie to za mało.
- Da Ci. Wystarczy 100£
- I niby jak ci je przekażę?
- Nie wiem. Wymyśl coś. - Rozłączyłam się i wróciłam. Godzinę później byliśmy w domu.
- Harry? Nie mam tu żadnych ubrań.
- Masz. - zaprowadził mnie do ogromnej garderoby
- Kosmetyków - dodałam. - Nie mam ich, nie wiesz jakich używam a potrzebuje.
- Jutro pojedziemy
- Potrzebuję dzisiaj. Chociażby zmyć makijaż.
- Dobrze, chodź.
- Poradzę sobie sama - zaśmiałam się. - No przestań, nie będziesz ze mną wybierać tonika.
- Chce.
- Możesz ustąpić? To zwykłe zakupy w kosmetycznym.
- Chce spędzić z Tobą czas.
- Szybko wrócę. To mogę?
- Dobrze już. - Dał mi pieniądze, a ja wyszłam. Poszłam do jakiegokolwiek sklepu i kupiłam to co zawsze kupuję. Resztę oddałam Damonowi za woreczek proszku. Weszłam do domu chowając go w staniku. Poszłam od razu do łazienki i zmyłam wczorajszy makijaż.
- Skarbie ?
- Jestem.
- Chodź do mnie
- Za chwilę Hazz - zastanawiałam się czy wziąć teraz czy lepiej jak pójdzie spać. Jak pójdzie spać.
Wszedł do łazienki i objął mnie od tyłu.
- Idziesz jutro do pracy?
- Nie. Wziąłem urlop. Kurwa mać. Zajebiście kochanie.
- To fajnie - odwróciłam się i go pocałowałam. Poczułam jak jego ręce suną w górę mojego ciała, a po chwili torebeczka z narkotykiem była w jego ręce. Od razu mu ją zabrałam i mocno trzymałam w ręce.
- Oddaj, albo Twoi koledzy jeszcze dzisiaj wylądują w więzieniu.
- Skąd wiesz, że moi koledzy mają coś z tym wspólnego?
- Ja wiem wszystko skarbie.
- Niby skąd? Zostaw ich w spokoju, to moja sprawa. - Wyciągnął telefon. Kurwa, on nie żartuje.
- Dlaczego mi to robisz?
- Bo się o Ciebie martwię kotku.
- Naprawdę tego potrzebuje.
- Zrozum, że to trucizna.
- Ale mi pomaga.
- Ja Ci pomogę. Daj. - wyciągnął rękę. Opuściłam woreczek na jego dłoń i wybiegłam z łazienki, a potem z domu. Źle się czułam. Mój organizm potrzebował tej trucizny. Musiałam się przejść. Masowałam bolący brzuch idąc do parku. Podszedł do mnie jakiś mulat. Jego ciało było w tatuażach.
- Jak nie masz koki to nawet nie podchodź - zamknęłam mocno oczy.
- Jestem Zayn. Przysłał mnie Harry.
- Fajnie. Nie mogę wyjść na spacer? Nie pójdę ćpać. - byłam nerwowa ale to normalne. Usiadłam pod drzewem i skuliłam się.
- Mam zioło.
- Nie pomoże.
- Słuchaj, ja też ćpałem. Przećpałem dom, samochód, majątek. Nawet własną dziewczynę. - Popatrzyłam na niego.
- Ale chciałeś z tym skończyć, a takie jest moje życie. Niczego niezobowiązujące i nagle Harry mnie chce zmienić
- Harry da Ci wszystko. Będziesz jak księżniczka.
- A czy ja zasługuję aby nią być? - przygryzłam siną z zimna warge. Bez słowa dał mi kurtkę.
- Jakbyś nie zasługiwała, to by się tak o Ciebie nie martwił.
- Dlatego trudno mi zrozumieć.
- Wróć do domu. On Ci pomoże.
- Tak
- Chodź. - Wstałam i za nim poszłam. Prosto do łazienki. Ściągnęłam z siebie ciuchy i weszłam pod lodowaty prysznic. Okraść Harry'ego czy nie? Chce mi pomóc. Miło. Ale my potrzebujemy kasy. W sumie nie wiem jak to zrobić. Nie trzyma pieniędzy w domu. Gdyby mi zaufał i dał kartę..
- Kotek. - poczułam jego dłonie na swoim ciele. Pisnęłam głośno wystraszona.
- To tylko ja. Jezu czemu ty siedzisz w zimnej wodzie  ? Chora będziesz. - odkręcił ciepłą.
- Zimna opanowuje głód.
- Co innego może Ci pomóc ? - Odwróciłam się do niego i oparłam o ścianę.
- Druga rzecz z trzech dla których żyje.
- Ja, ja i ? - uśmiechnął się, a ja nie mogłam tego nie oddać.
- Zaaabawne. - pocałowałam go. Czasem był słodki.
- Więc powiedz.
- Seks pomaga, alkohol wspomaga
- To całkiem dobrze się składa. - uśmiechnął się w jakiś dziwny sposób.
- Już na coś wpadłeś ? - Umył mnie, a potem owinął w ręcznik. Wyszliśmy z łazienki.
- To jaki jest Twój plan? - Weszliśmy do pokoju. Boże. Aż zadrżałam.
- Co to kurwa..
- Pokój zabaw.
- No to się bawimy - puściłam ręcznik
- Połóż się skarbie. - wskazał łóżko. Podeszłam do mebla i weszłam na łóżko. Od razu kajdanki. Skuł mi ręce i nogi. Mnie się to bardzo podobało, że będzie miał kontrolę Zasłonił mi oczy a to spodobało mi się już mniej.
- Chce widzieć Harry.
- To nie jest koncert życzeń kotku. - jest gdzieś daleko. Pewnie coś wyjmował.
- Podaj cyfrę od 1 do 3
- Ugh trzy.
- uuu.. największy ?
- Nie jestem już taka ciasna.
- Jesteś.
- Nie jestem. Więksi od ciebie tam byli - podjudzałam go. Wsadził we mnie coś tak dużego, że krzyknęłam z bólu. Ale ja chciałam bólu. Ból pozwalam zapominać.
- Cofnij to.
- Co...Harry?
- Słucham ? - poruszał tym we mnie.
- Co chcesz, abym ci powiedziała?
- Że jestem największy.
- Przy tym co mam w sobie to... - Odwiązał mi ręce i to ze mnie wyjął. - To jesteś największy.
- Otwórz buzię kotku. - Oblizałam wargi i tak zrobiłam. No i mam mu zrobić loda. Robiłam to bardzo powoli.
- Szybciej. - Oblizałam główkę jego członka a potem mocno zassałam. Doszedł w moich ustach.
Akurat gardło miałam głębokie. Odepchnęłam mężczyznę od siebie i wszystko połknęłam.
Pieprzył mnie przez pół nocy. Rano nie mogłam wstać wiec tego nie zrobiłam. I tak mi się nigdzie nie spieszyło, gdyż mnie zwolnił.
- Hej księżniczko. - przyniósł mi śniadanie. Byłam w tej ładnej sypialni.
- Dziękuję - usiadłam. Jaka ja byłam głodna.
- Jak się czujesz piękna ?
- W miarę dobrze. Dasz mi wrócić do pracy?
- Po co ?
- Chcę mieć zajęcie i pieniądze. Nie lubię siedzieć w jednym miejscu.
- Będziesz miała pieniądze. - I oto chodziło. 
- No ale tam mam znajomych. To mogę?
- Nie wiem. Może Cie przeniosę, ale jak wydobrzejesz.
- Nic mi nie jest. - piłam herbatę.
- Cierpisz kotku. Wiem to. - Może miał trochę racji. Zajęłam się jedzeniem, żeby już nie gadać o moim nałogu. Dzisiaj jakiś smutny  był. Nie, żeby mnie to obchodziło, ale czemu mam go nie lubić. 
- No Harry. Co jest? - poszłam do tej garderoby i wyciągnęłam wygodne ubrania.
- Moja mama jest w szpitalu.
- To jedź do niej.
- Nie, nie mogę.
- Ponieważ? - wyszłam ubrana i pościeliłam łóżko.
- Ona nie chce mnie widzieć.
- Jesteś silnym facetem, przekonasz ją. - posłałam mu uśmiech i wzięłam naczynia  
- No jedź. - zeszłam na dół i znów spotkałam tego bruneta . Ja się go bałam. Patrzył tak wrogo.
- Chcesz się mnie pozbyć, żebyś sobie przyćpała.
- Nie. Chciałam, żebyś się z matką pogodził bo matkę masz jedną kto to do diabla jest?  - pokazałam Harry'emu mężczyznę w salonie.
- Mój przyjaciel. - uśmiechnął się.
- Idź do kuchni dziewczyno - powiedział do mnie chłodno. Dupek. Poszłam bo nie chciałam na niego patrzeć. Było mi przykro. Harry nic nie powiedział na temat tego jak zachowuje się ten facet, a przecież nic mu nie zrobiłam. Chyba, że on zwracał się tak do wszystkich dziwek Stylesa. Po chwili loczek do mnie przyszedł.
- Wychodzę - powiedziałam. - Jedź do matki.
- Zostajesz. Otwórz buzię. - trzymał coś w ręce. Zrobiłam jak chciał. Wsadził mi do ust jakąś tabletkę, a potem kazał popić.
- Co to za proszki? - spytałam.
- Zobaczysz misiu.
- Harry. Co mi dałeś ?
- Gdybyś mi nie ufała to byś nie wzięła.
- Nie ważne. Będę ...jakoś za trzy godziny. - no dobra. To teraz do chłopaków, a potem do siostry. W domu dziecka jest, bo ja nie mam warunków ale jest spoko bo mogę ją odwiedzać i nie ma tam źle - 
Kiedy tylko wyszłam z domu ugięły się pode mną nogi. Po chwili czułam jak Harry mnie podnosi.

- Powiedziałem, że nigdzie nie idziesz. - podał mi coś na rozluźnienie mięśni. Narkotyk. To musiał być narkotyk. 

20 komentarzy:

  1. o mój boże szybko dawaj kolejne proszę cię <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooo cholipcia! Ja cem następny w trybie now! Ows to jest genialne!
    Buziaki :*
    A.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem co napisać. Napaliłaś mnie, jak dzika kuna.

    OdpowiedzUsuń
  4. Podoba mi się taka kreacja głównej bohaterki :)

    OdpowiedzUsuń
  5. genialny rozdział, chociaż uważam, że w swoim fanfictions powinnaś bardziej opisywać uczucia bohaterów i różne wydarzenia.
    ~bubu

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział nie moge doczekać sie kolejnego. Kocham i czekam na na następny

    OdpowiedzUsuń