sobota, 18 lipca 2015

Boss

Witajcie! Serdecznie zapraszamy na opowiadanie z Louisem. Boss http://without-you-i-have-nothing.blogspot.com/
Jest całkowicie napisane, więc macie pewność, że będzie dodawane!

wtorek, 31 marca 2015

Rozdział 12

- Przyjaciół szukam.
- Harry chory. Niall z dziećmi. Louis w disneylandzie. Więcej nie wiem.
- Nie musisz być taka wredna. Nic Ci nie zrobiłem.
- Jestem zmęczona. Zrozum.
- Rozumiem. Pomóc w czymś ?
- Posiedź przy Harrym. Zrobię zakupy.
- Może ja pojadę na zakupy ? Sądzę, że woli siedzieć z Tobą.
- On śpi a ty nie wiesz co kupić.
- To mi powiesz. - Zrobiłam listę i mu dałam. Usiadłam na kanapie. Chyba zasnęłam.
- Summi. - poczułam jak ktoś kładzie się obok mnie.
- Już wstaje...juuż..
- Przytul...mocno. - Tak zrobiłam. Pocałowałam go w czoło. Gorączka spadła. Chociaż tyle. Gdzie ten Zayn ?
- Harry wracaj do łóżka - pomogłam mu wstać i objęłam w pasie.
- Nie chce już w tym łóżku.
- Jeszcze dzisiaj tam poleż. Jutro ewentualnie zgodzę się na sofę. - Westchnął i poszedł się położyć. Wrócił Zayn.
- Zrobię kolacje. Idź z nim pogadaj
- Czuje się zaproszony. - poszedł na górę. Słyszałam śmiech mulata na górze. Dobrze, że go trochę rozbawi.
- Stary, może to znak. - znów się śmieją. Zaniosłam im kolacje.
- Wszystko - powiedziałam do Harry'ego.
- Nie.
- Nie mam siły się z tobą kłócić. Nie jesteś dzieckiem.
- Zjem ile będę mógł. - złości się na mnie. Zacisnęłam zęby i zabrałam naczynia po obiedzie.
Musze sobie z nim to wyjaśnić, ale jak Zayn pójdzie.
Uznałam, że teraz mu jestem niepotrzebna skoro siedzą razem. Również coś zjadłam. Tommy zostawił misia.
- Ja spadam.
- Cześć...- Poszłam do Harry'ego - O co się wściekasz?
-O to, że mi rozkazujesz.
- Bo jesteś chory i chce ci pomóc? Ale jesteś uparty.
- Przepraszam. - Usiadłam na łóżku i przytuliłam się do niego. Pocałował mnie w czubek głowy.
- Kocham cie.
- A ja ciebie.
- Więc nie denerwuj się, kiedy próbuje ci pomoc. Dobrze?
- Dobrze. - Westchnął. Dasz mi soku ? - Podniosłam się i mu przyniosłam.
- Dziękuje. - uśmiechnął się.
- Pij - opadłam na łóżko.
- Odpocznij
-Zdążę.
- A jak jesteś w ciąży ?
- To nie choroba, wiec na pewno mi się nic nie stanie.
- A jednak. Proszę połóż się.
- Zjadłeś ?
- Zjadłem
- Dobrze - położyłam głowę na jego klatce. Pocałował mnie w czubek głowy. Nawet nie wiem kiedy usnęłam. I spałam aż do rana . Wtedy pospiesznie podałam mu leki.
- Już wziąłem miś.
- Tak?
- Odpocznij
- Już odpoczęłam. Zrobię śniadanie.
- Zrobiłem.
- Jak się czujesz?
- Lepiej. A ty ?
- Dobrze się czuje - uśmiechnęłam się i zdjęłam bluzkę.
- Nie masz objawów ciąży ?
- Harry kochanie objawy ciąży pojawiają się w pierwszym jej miesiącu a ja nawet nie wiem czy w niej jestem.
- Zrób test.
- Pójdę do apteki.
- Mogę z tobą? - jasne. Z zapaleniem płuc w zimę.
- Nie. Jeszcze leżysz. Niedługo wrócę. - ubrałam się.
- Jutro idę do pracy
- Nie ma mowy. Daj się wyleczyć.
- Musze.
- Ciekawe po co - mruknęłam i wyszłam. Kupiłam test i powoli wracałam do domu. Harry wyglądał na rozczarowanego.
- Przecież jeszcze nie raz się postaramy. Nie zawsze za pierwszym wychodzi. - teraz leżał w salonie, wiec miałam łatwiej. Podałam mu kubek herbaty.
- Dziękuję.  Nawet w robieniu dzieci jestem beznadziejny
- Przestań. Mówiłam ci, ze nie każdego dnia można zajść w ciążę.
- Nie wiesz jak bardzo chce Cie pocałować. Pogłaskałam go po policzku. Mój biedak. - I wziąć.
- Po co musisz iść do pracy? Ja pójdę. Poprzestawiam ci spotkania. Proszę, chcę żebyś wyzdrowiał.
- Mam bardzo ważne spotkanie.
- I pójdziesz do firmy zarażać ?
- Kotku to zajmie godzinę.
- No dobrze. - włączyłam telewizję. - O czym rozmawiałeś z Zaynem?
- Tajemnica. - jeszcze bardziej mnie ciekawi.
- No powiedz...
- Ale nie będziesz miała niespodzianki.
- Och no dobra - mruknęłam. Harry oglądał, a ja malowałam paznokcie.
- Smrodek.
- Co? - spojrzałam na niego wyrwana z rozmyśleń. Kurwa. Musiałam zmyć paznokcia i jeszcze raz poprawić.
- Lakier. Smrodek. - Szturchnęłam go i zeszłam z kanapy. Uważałam i na ręce i na nogi idąc do kuchni.
- Pingwin.
- Zaraz cie czymś trzepnę - wystawiłam mu język.
- Możesz mi strzepać, sama wiesz co.
- Nie dostaniesz dzisiaj obiadu zboczeńcu ! - wyjęłam garnek.
- Misiu.. tylko raczka.
- Masz rączkę. Nie widzę problemu - powiedziałam i zaśmiałam się pod nosem.
- Wolę twoją. - Maruda. Robiłam obiad.
- Summi - jęczał.
- Dobrze ci?
- Pomóż. - mruknął. Weszłam do salonu i zobaczyłam jak się dotyka. To był dość seksowny widok. Podeszłam do niego.
- Podoba mi się to co widzę.
- Pomóż. Robił to przez spodnie. Wsunęłam rękę do jego bokserek. Od razu zamknal oczy. Był taki twardy. Szybko ruszałam dłonią. A on szybko doszedł. Wyjęłam rękę i oblizałam palce. Wróciłam do gotowania.
- Summi!
- No co? Przecież już.
- chcę buzi. 
- Jesteś chory.
- Jak mi przejdzie to będziesz mnie całowała cały dzień.
- pewnie.
- Dostaniesz kontuzji języka.
- Ty zaraz jej dostaniesz od tych głupot
- Nie za dobrze ci na tej kanapie?
- A jak Cie wezmę... zrobimy 69.
- Nie za dobrze ci na tej kanapie?
- Jest spoko. Daj cycuszki
- chyba za dużo leków - mruknęłam do siebie. Godzinę później podałam mu talerz.
- A cycuszki?
- Harry jedz i idź spać.
- Czemu się złościsz ?
- Nie złoszczę. Ja jestem rozbawiona.
- Daj cycuszki.
- Harry jedz Proszę Cię - westchnęłam i nawet zaczęłam go karmić.
- Dobre.
- No to jedz. Am. - Objął dłońmi moje piersi jedząc. Już nic nie powiedziałam. Nie mam do niego siły. Ale go kocham najmocniej. Zjadł wszystko masując mnie. Odstawiłam talerz, a z mojego gardła wydobył się kolejny jęk. Zdjął moja bluzkę i stanik. Pozwoliłam mu się pieścic. Było mi bardzo miło.
Oczywiście sprawił, że tak doszłam.
A jaki z siebie dumny był.
- Idź spać - pocałowałam go we włosy i przykryłam.
- Bez ciebie?
- Posprzątam. - Był smutny. Jak skończyłam to się obok położyłam.
Przytulił mnie i dalej spał.  Choroba przeszła mu już całkiem po tygodniu, a ja odbyłam udaną sesje.
Wróciłam zmęczona do domu.
- jestem - zdjęłam kurtkę i buty.
- Jak sesja ?
- Było super. Byliśmy na dworze i sesja była w śniegu.
- Mhm, poczekam aż się rozchorujesz.
- byłam ubrana. Nie martw się. Jemy coś ?
- Masz w kuchni. Kupiłem na mieście.
- Okay - poszłam zapełnić brzuch. Ma jakiś zły humor. Nawet mi nie dał buziaka. Nie wiem dlaczego. Ale trochę bałam się spytać, aby go nie zdenerwować.
- Koniec z sesjami - powiedział i poszedł na górę. Zaskoczona tym co mi oznajmił, poszłam za nim
- Zaczekaj. Dlaczego? Sam mi pozwoliłeś.
- I to był błąd. We wszystkich gazetach piszą, że Cie sprzedaje.
- Jeju i musisz się tym przejmować? My znamy prawdę. Poza tym w ciąży nie będę mogła pozować więc niedługo będzie na to rozwiązanie.
- Co ?
- Przecież staramy się o dziecko.
- Coś nam nie idzie. - Dzisiaj wszystko go dobija
- Kochanie - położyłam ręce na jego klatkę. - Miej cierpliwość.
- Nie mam. Wszystko mnie wkurwia.
- Dlaczego? Co się stało?
- Przegrałem przetarg. Moja firma zbankrutuje.



poniedziałek, 2 marca 2015

Rozdział 11

- Harry..nie wiem kiedy mam dni płodne - wtuliłam się w niego.
- Nie szkodzi. Pójdziemy do lekarza. Spokojnie. - Pokiwałam głową i założyłam swoją bieliznę. Kąpiel. Łóżko. Spać. Pocałował mnie w kark i ubrał spodnie Poszliśmy do łazienki, a potem do łóżka. Rano pobudkę mi zrobił płacz Tommy'ego. Od razu do niego poszłam. Przytulił się i ucichł.
- Chyba jesteś głodny. - Chyba jeszcze nie mówi. Zniosłam go na dół i zrobiłam jedzenie. Był taki słodki. Kochane dziecko. Mój syn będzie lepszy. I będzie miało przystojniejszego ojca. Znaczy nie wiem jak wygląda ojciec Tommy'ego ale ojciec mojego synka i tak będzie najlepszy.
- Dzień dobry kotku. - pocałował mnie w policzek
- Hej. Mała śpi?
- Tak.
- Zaraz zrobię ci śniadanie - powiedziałam dając kolejną łyżeczkę malcowi.
- Wolałbym dostać buziaka - Zaśmiałam się i go pocałowałam
- Dziękuję.
- Ależ Proszę. - Klepnął mnie w tyłek i poszedł na górę. Dałam mu smoczka, żeby nic nie zjadł.
- Ciocia...- na rękach Harry'ego była Latoya i przecierała zaspane oczka. Wzięłam ja na ręce. Mój ukochany miał na sobie bluzę. To dziwne. Zazwyczaj chodzi bez koszulki. Spojrzałam na niego pytająco .
- Śniadanie - pokazałam
- Dzięki. - Powiedział ochryple. Miałam podejrzenia ze gorączki dziś dostał, ale chyba by powiedział.
Albo zgrywa twardziela. Dałam małej kanapkę, a drugą ręką przeczesałam mu włosy do góry i dotknęłam czoła. Prawie parzy. Odsunął się szybko.
- Masz tu jakieś leki? Hazz masz gorączkę. Musisz się położyć.
- Nic mi nie jest.
- Jest i teraz idziesz do łóżka. - powiedziałam zła. Posadziłam dziewczynkę grzejąc mleko i szukając leków.
- Nie idę do łóżka.
- Idziesz. Tu są dzieci Harry. Możesz je zarazić.
- Jasne. - Powiedział zły i poszedł nie kończąc śniadania. Zadzwoniłam do Nialla i poprosiłam aby kupił coś na zbicie gorączki. Zostawiłam dzieci w salonie i szybko zaniosłam Harry'emu mleko z miodem.
- Ty mi tu nie odstawiaj przedstawień i się nie obrażaj. Jesteś chory i musisz odpocząć. A ja ci pomogę.
- Nie jestem chory. To tylko ból głowy. Nie lubię mleka. Ani miodu.
- Nie. To gorączka. A ja nie lubię gdy ktoś oszukuje samego siebie. Zrozum skarbie, że się martwię więc - pokazałam na kubek - wypijasz to bez gadania. Wywrócił na mnie oczami.
- Proszę...- spojrzałam na niego. Wypił to krzywiąc się jak cholera. - Dziękuję - zrobiłam mu kompres na czoło.
- Zadzwonisz po mamusie ? - jezu on zaczyna bredzić. Przytulił się do misia. Wyszłam z pokoju, bo bałam się ze dzieci coś wymyślą. Czekałam na Nialla. Przywiózł mi leki chwile później.
- Dziękuję. Posiedzisz z dziećmi chwile ?
- Wezme ich do siebie co ? Zajmiesz się nim.
- Och no dobrze. Dasz rade?
- Jasne. Mama mi pomoże. - uśmiechnął się. - Idź do tej marudy. - Zaśmiałam się i poszłam na górę. W buzi Harry'ego wylądowały dwie tabletki i syrop. Marudził gorzej niż dziecko.
- Prześpij się - pogłaskałam go po włosach i zaczęłam sprzątać.
- Nie.
- Tak. Wtedy przejdzie. Będę na dole. Przyjdę za godzinę.
- Nie idź. Ja się boję bez Ciebie. Zimno mi. Smutno.
- Więc spróbuj zasnąć - przykrylam go jeszcze kocem i usiadłam na łóżku krzyżujac nogi. Zaczęłam mu opowiadać co robiłam w dzieciństwie. Co najbardziej lubiłam. Co teraz mnie denerwuje. Wszystko mu opowiadałam. I usnął trzymając moja rękę. Pocałowałam jego policzek i cicho wyszłam. Ogarnęłam dom, ugotowałam rosół i usiadłam na kanapie chwile odpoczywając. Ale czemu on jest chory ? No tak. Dał mi kurtkę. Musze mu pomóc. Nie chcę, żeby się źle czuł. Poszłam na górę i zmieniłam kompres.
Spał spokojnie. Zauważyłam, że jestem w piżamie. Nie ważne. Jego zdrowie jest najważniejsze. Mój anioł kochany. Usiadłam obok niego i głaskałam po włosach.
- Summi?
- Jestem kochanie. Potrzebujesz czegoś?
- Ciebie.
- Jak się czujesz? - pocałowałam jego czoło. Było ciepłe ale już mniej.
- Dobrze. Strasznie chce mi sie pic
- Zrobię ci herbaty. Poczekaj. - pobiegłam do kuchni. Szybko zrobiłam herbatę. Zaniosłam mu i pomogłam pić.
- Sunny nie jestem kaleką. - Zaśmiał się 

- To przeze mnie.
- Nie przez ciebie.
- Nie ważne. Musisz poczuć się lepiej. Jesteś głodny?
- Nie. Misiu spokojnie. - próbuje być twardy, ale widać, ze jest słaby.
- Pij - strasznie było mi go szkoda. Pobiegłam odgrzać rosół. On się ze mnie znów śmieje. - Teraz zjesz.
- Dobrze kotku. - Podałam mu zupę.




Zjadl pol talerza. O nie. Wcisne mu to
Wzięłam łyżkę i zaczęłam go karmić.
21:31
- Summi. Nie chce. - uciekal
- Jesz i nie gadasz - zlapalam go za łańcuszek i znów nakarmilam.
21:33
Wyglądał jakby go mdlilo
- Będziesz wymiotowal? - postawiłam talerz na stoliku.
21:35
- Nie. Przytul.
nie ważne ze tez będę chora. Przytulilam go mocno.
21:37
on nie oddycha.
Wystraszylam się odsuwajax od niego.
21:39
- Nie chcialem Cie zarazic. .Mis.. umowilem Cie do ginekologa
- kiedy? Przecież spałes.
21:44
- wczoraj.
- No dobra.
21:46
- Ale na dzisiaj. I co teraz ?
- O której? To pójdę. Albo przeloze bo nie chcę cię zostawiać samego.
- Ale chciałem iść z tobą.
- Daj mi numer. Przeloze.
21:50
Zrobił o co prosiłam.
Zadzwoniłam do kliniki i przełożylam wizytę na za tydzień. Za dwa dni mam sesje.
- Sumie!
Summi
- Tak?
21:54
- nie zostawiaj mnie.
- Jestem na korytarzu. Zaraz wrócę - zadzwoniłam jeszcze do Louisa ze dzieci u Nialla
22:00
- Summi
przyszłam do niego po pięciu minutach.
- co się dzieje?
Nie odpowiedzial. Spal. Chyba
Usiadłam obok i dotknelam jego czoła
29 sierpnia 2014
08:30
Ja
Znow cieple. Nie chce dac jego matce satysfakcji
08:42
Wiem, że ma mnie za zero. Zrobiłam kolejny kompres i o odpowiedniej porze obudziłam Hazze.
- Musisz wziąć leki kochanie - powiedziałam cicho.
08:58
Usiadł i przetarl oczy. Podałam mu leki i wzięłam telefon. Zadzwoniłam po lekarza.
29 sierpnia 2014
09:32
Ja
- Nie. Odwołaj!
- Dlaczego? Nie wiem co mam ci dokładnie podawac
- Boje się lekarzy.
- Nic ci nie zrobi. Będę tu. - Harry się czegoś bal.
- nie chce.
- Zrozum, że ja nie wiem co Ci jest. To może być wszystko. Nie wiem co Ci może pomóc. Postaw się w mojej sytuacji.. będę skakać, ze szczęścia jeśli to będzie TYLKO gorączka. Ale nie jestem lekarzem i nie wiem co to jest.
- nic mi nie jest - on się serio boi.
- To zadzwonię po twoją matkę. - odparłam poddając się. Nie wyleczę go nie wiedząc co się dzieje.
- Dziękuję. - odetchnął z ulgą. Tak zrobiłam. Wybrałam numer do jego mamy.
- Halo? Synku?
- To ja Summer - westchnęłam.
- A co się stało?
- Harry jest chory. Nie chcę aby wzywała lekarza. Pani zna go najlepiej.
- Bo się boi. Musisz przy nim być jak przyjdzie lekarz. Dzisiaj nie dam rady przyjechać.
- Dobrze. Dlaczego się boi?
- Nie wiem. - Zaśmiała się. Od zawsze tak ma.
- Dziękuję - powiedziałam i podałam mu komórkę. Może go jakoś uspokoi. Gadał z nią przez 20 minut.
Poszłam otworzyć lekarzowi i wróciliśmy do niego. Od razu wzięłam go za rękę. Siedziałam przy nim gdy mężczyzna go badał. Był dzielny. 
- Mamy zapalenie płuc.
- Cholera.
- Mówiłem ze nic mi nie jest.
- Styles nie denerwuj mnie. - Wtulił się w poduszkę mrucząc jakieś przekleństwa.
Znów zasnął. Wzięłam prysznic. Lekarz dał mi kilka recept i tym razem nawinął się Zayn.
-Co chcesz? - spytałam wycierając włosy.

sobota, 24 stycznia 2015

Rozdział 10

Kurwa. Czemu Harry ma samych gorących kolegów ? Oprócz Louisa...Nie no dobra on też jest cholernie przystojny.
- A ty gdzie patrzysz? - Harry klepnął mnie w tyłek. Cmoknęłam go w usta i zaczęłam ubierać buty.
- A ty dokąd?
- Na spacer.
- Nie.
- Tak. Chce się przejść.
- Sama nie pójdziesz.
- Dlaczego? Zresztą jak chcesz to chodź.
- Bo nie załatwiłem jednej sprawy i to nie jest bezpieczne
- No to chodź.
- Już . - zostawił portfel i kluczyki od auta. Zaśmiałam się cicho i poszliśmy.
Po drodze spotkaliśmy listonosza, który dał mu niewielką paczkę.
- Co tam masz?
- Nowe karty kredytowe.
- Aaa no tak. - Uśmiechnęłam się.
- Ta jest twoja - dał mi jedna z nich.
- Nie...
- Tak.
- Dziękuję.
- Dla ciebie wszystko.
- Jesteś kochany - pocałowałam jego policzek. W ciszy spacerowaliśmy po mieście pijąc gorącą czekoladę. Uwielbiam jak trzyma mnie za rękę. Kiedy splatamy ze sobą palce, czuje iskry pod skórą.
- Zimno mi - przytuliłam się. Dał mi swoją kurtkę. - ale teraz tobie będzie.
- Nie będzie - przytulił mnie. To był idealny wieczór.

~*~

Stałam przed fotografem w markowych ubraniach z ręką na biodrze. Harry był w pracy, a ja na pierwszej sesji. Stresowałam się. Starałam się słuchać fotografa. No i przyszedł Harry. To było już większe wsparcie. Przebrali mnie i teraz siedziałam na motorze. Fotograf mnie chwalił.
- A teraz muszę siku - pisnęłam po czterech godzinach i poszłam do łazienki. Byłam szczęśliwa. To było jedno z ukrytych marzeń. Zrobiłam co musiałam i wróciłam na plan. 
- Na dzisiaj wystarczy.
- Dziękuję.
- To ja dziękuję. - Uśmiechnęłam się i pobiegłam przebrać. Harry czekał na mnie rozmawiając z fotografem. Przytuliłam się do jego ramienia. Moje kochanie.
- Gotowa?
-Tak.
-Chodź - pożegnaliśmy się. Wyszliśmy.
- Dziękuję Hazz
- Dla ciebie wszystko księżniczko.
- Tak strasznie cie kocham - oplotłam jego szyję i czule pocałowałam.
- Ja ciebie też skarbie.
- Pojedziemy na obiad? Jestem strasznie głodna.
- Na kebaba
- Jeszcze lepiej - uśmiechnęłam się i wsiedliśmy do auta. Zjem wszystko, byleby zapełnić żołądek.
Dostałam mega kebab i zjadłam wszystko.
- Chcesz jeszcze?
- Nie. Już jestem pełna. - Pocałował mnie krótko. Wróciliśmy do domu, a ja byłam taka zmęczona.
- Skarbie, Pani zrobi Ci masaż. - zobaczyłam jakąś kobietę. Uśmiechnęłam się. Jej ta pani miała cudowne ręce. Mój chłopak robił coś w kuchni. Dopiero po godzinie do niego poszłam.
- Ciacho. - zobaczyłam wielka kremówkę.
- Ty chcesz żebym ja się w drzwiach nie zmieściła - zaśmiałam się jedząc deser.
- Wcale nie. Jesteś ideałem.
- Jasne, jasne.
- Wujek!
- Sunny!
- Am... - Do kuchni weszła trójka dzieci. Moja siostra, trzy letnia dziewczynka i góra półtora roczny chłopiec.
- Tommy ! Maya ! Lafayette !  - Wszystkie się do niego przytuliły. Wszedł Louis trzymając za rękę Gemme.
- Cześć - przywitałam się.
- Hej - przytuliłam siostrę. - Jak tam słoneczko?
- Dobrze.
- to fajnie.
- A u ciebie?
- Jest świetnie. Chcesz cos?
- Nie. Mam wszystko. - Pocałowałam ją w czoło a potem wzięłam malca. Był strasznie słodki. Harry bawił się z dziewczynka. Dwoje z nich ma dzieci. Harry pewnie też chce, ale nie chce mi powiedzieć. Chciałabym mieć synka Luke'a. Miałby oczka Harry'ego i takie dołeczki. Chyba się rozczuliłam.
- Co jest mała ? - Harry podszedł do mnie.
- Nic. Słodki jest - poprawiłam Tommy'ego na rękach. Był podobny do siostry. Może byli adoptowani jako rodzeństwo. Pocałowałam go w czoło. Zaśmiał się i wyciągnął rączki do Louisa.
- Słuchajcie, mamy prośbę. Chcemy zabrać Maye do Disneylandu. Na trzy dni. Moglibyście...- Louis patrzył na brata.
- Jasne - uśmiechnął się.
- Dzięki - zostawili nam rzeczy i dzieci.
- Taa. To wezmę urlop. - mruknął mój chłopak.
- Nie musisz. Zostanę z nimi.
- Wolę żebyś się oszczędzała
- Misiu zrozum.
- Ale rozumiem. Dam radę zająć się dwójką dzieci. Kochanie nie bierz tego do buzi - zabrałam dziewczynce pilota i dałam misia
- A jeżeli się gorzej poczujesz ?
- To wezmę tabletkę.
- Nie masz ich.
- To mi je zostawisz.
- Nie.
- Tak. Bo mi ufasz - usiadłam na podłodze z Tommym między nogami. Zaczęłam się z nim bawić.
- Wezmę urlop.
- Jak chcesz.

- Kocham Cię.
- Kocham cie - odpowiedziałam.
- Ja bardziej. Posłałam mu buziaka. Jej te maluchy były takie słodkie.
- Chce syna. - Oops. Powiedziałam to na głos ? Usłyszałam, że Harry który szedł do kuchni zatrzymał się. Odwróciłam głowę w jego stronę i uśmiechnęłam delikatnie.
- Powtórz.
- Chcę synka. Takie malutkiego podobnego do ciebie.
- Teraz? - jęknął.
- Sama sobie go nie zrobię - westchnęłam.
- Wiesz, ze zrobię dla Ciebie wszystko.
- A będziesz szczęśliwy?
- Jeśli ty tak. To ja też.
- Więc proszę. - Okej. Załatwimy to. - uśmiechnął się dając małej smoczka. Ta po chwili spała na dywanie.
Zaniósł ją do łóżka, a po chwili dołączył do niej Tommy. Podniosłam się i zebrałam zabawki. Zrobiłam kolacje.
- Chce spróbować seksu analnego. - wyszeptał wprost do mojego ucha. Aż poczułam ciarki na dole kręgosłupa
- Harry, ale ja nigdy...
- Wiem. Ja też.
- Nasz pierwszy raz? - uśmiechnęłam się.
- Coś w tym stylu. - ścisnął moje pośladki.
- Dzisiaj?
- dzisiaj.
- Dobrze. Myślałam, że już coś z moim tyłeczkiem jest nie tak - zaśmiałam się.
- Jest cudowny. - Pocałowałam go już bardzo spragniona. Ciągle ściskał mój tyłek. Mruczałam mu w usta rozpinając jego koszule.
- Przelecę twój tyłek.
- On tylko na to czeka. Odwrócił mnie tyłem. Oparłam dłonie o blat, gdy całował moja szyję. Będzie bolało. Wiem, że tak ale tego chcę. kiedyś musi być pierwszy raz. Zdjął ze mnie spodnie i majtki.
- Zrób to pomału kochanie - poprosiłam.
- Wiem. Spokojnie. - Usłyszałam jak rozpina pasek swoich spodni. Zaczęłam się bać, ale gdzieś mi zniknął.
Zagryzłam wargę. Poczułam coś zimnego... tam To było dziwne. Obce uczucie. Wsunął we mnie palca. Jęknęłam cicho.
- Boli?
- nie... ciasno..
- bardzo ciasno. - Pochyliłam się bardziej opierając także łokcie o blat. Zaczął powoli we mnie wchodzić.
To było już mocniejsze rozpychanie . Czułam jego każdy centymetr. Nie bolało tak bardzo jak rozdziewiczanie.
- Harreh...- wysapałam.
- Tak ?
- Daj rękę... - Zrobił o co prosiłam. Przesunęłam ją po brzuchu w dół do kobiecości. Zaczął mnie delikatnie masować. Teraz czułam jeszcze większą przyjemność. Przymknęłam oczy. Inaczej. To było bardziej intymne.
Doszedł a trochę tego spłynęło po moich udach. Wszedł w moja kobiecość. Jęknęłam głośno. Byłam na skraju.
- Masz taki ciasny tyłeczek.
- Po prostu jesteś duży.
- Jaki? - ścisnął moje piersi i mocno się wbił.
- Och - jęknęłam. - ogromny. - Dostałam klapsa. - A nie największy ?
- Przecież to wiesz kocie...
- Lubie jak powtarzasz.
- Więc największy..
- Dojdź myszko. - Taki miałam zamiar. Wszystko we mnie wybuchnęło, a nogi się ugięły. Złapał mnie w talii i podtrzymał.
- Nie mam siły Harry - szepnęłam. Potrafi mnie zmęczyć i zaspokoić jednocześnie.
- Twój syn jest już w Tobie kochanie. Nasz.

piątek, 9 stycznia 2015

Rozdział 9


- Dzień dobry - powiedziałam cicho.
- Dzień dobry. Summer tak ?
- Tak.
- Miło mi. Jestem mamą Nialla.
- Mi również.
- A to mój wnuk.
- Śliczne maleństwo - uśmiechnęłam się. Tak jak mi się wydawało się wydawało to dziecko Nialla, a ona mu pomaga.
- Nie potrzebujemy matki no nie ? Mój Jamesy. - pocierał nosem o jego nosek.
- Proszę pani, ma pani tabletki przeciwbólowe?
- Tak, a co się dzieje ?
- Boli mnie głowa
- Harry Ci da. Zaraz się spotkacie.
- Harry to nic mi nie da. - Popatrzyłam na nią prosząco.
- Dobrze. Chodź. - Dała mi pudełko z tabletkami. Wzięłam pięć. Nie widziała. Poczułam ulgę. 
- Summer jedziemy?
- Tak.
- Wszystko dobrze?
- Tak.
- Chodź. - Pożegnałam się i wyszliśmy.
- Ile tego wzięłaś ?
- Tabletkę na ból głowy. - Jedną? - Wsiadłam do auta i zamknęłam oczy. Niech on przestanie.
- Sunny ? - Harry. Popatrzyłam na blondyna wzrokiem "ani się waż".
- Słucham?
- Patrz mi w oczy. - tego nie przemyślałam. Tak zrobiłam . Byłam wystraszona.
- Co brałaś ?
- Tabletki przeciwbólowe
- Ile ?
- Trzy - dwie schowałam. Dlaczego jak on na mnie patrzy to mogę mu wszystko powiedzieć?
- Oddaj resztę.
- Nie mam. - Wyrwał mi torebkę i wysypał wszystko na ziemie. Znalazł co chciał. Ominęłam go i ruszyłam chodnikiem do domu. To nie było nie zdrowe. Potrzebowałam tego.
- Chodź tu - zatrzymał auto i mnie do niego wsadził. Nie odezwałam się. Bawiłam palcami smutna i zmęczona. On też się nie odzywał. Nie krzyczał. Nie zabijał mnie wzrokiem. Nic. W domu poszłam do sypialni i położyłam na łóżku. Zamknęłam mocno oczy pozwalając aby przez moje ciało przechodziły spazmy dreszczy. Jest źle. Mam kryzys, ale przecież nic nie powiem. Kocham Harry'ego. Kocham Harry'ego. Nie mogę go zawieść ale tak strasznie mi ciężko. Poszłam do niego. Musi wiedzieć. 

- Hazz - szepnęłam i oparłam głowę o drzwi - Pomóż mi. Chcę iść na leczenie.
- Otwórz usta.
- Nie. Nie chcę nic. Nie chce brać tylko zabierz mnie na to leczenie - usiadłam obejmując rękoma kolana.
- To jest leczenie w konsultacji z lekarzem. - Spojrzałam na niego. On jest aniołem. Jeszcze mnie tu trzyma i pomaga.
- ...przytulisz mnie?
- Nie.
- Proszę. Źle się czuję.
- Nie musisz pytać. Naucz się tego. - rozłożył ramiona. Podeszłam do niego i wtuliłam się w mój cały świat.
- Otwórz buzię. - Znów wsadził mi jakąś tabletkę. Były dobre w smaku i pomagały, ale nie czułam otępienia.
- Niall jest bardzo miły.
- Wiem. Już lepiej ?
- Tak. Dziękuję.
- Dla Ciebie wszystko. - pocałował mnie w policzek.
- To teraz powiedz prawdę.
- Nie teraz. Musisz odpocząć.
- Skarbie no - jęknęłam.
- Jestem w gangu. - Powiedział cicho.
- Tak myślałam. No dobrze.
- Serio ? Tylko tyle ?
- No a co mam ci powiedzieć? Sama kradłam. - Pocałował mnie w czoło i już nic nie powiedział. Tylko stał i tulił.
- Nie pozwól, aby coś się między nami popsuło i nas rozdzieliło - powiedziałam cicho w jego szyję.
- Nie pozwolę. Nigdy. - wsunął na mój palec pierścionek.
- Kochanie... Co to jest?
- Pierścionek.
- Dziękuję. Piękny prezent.
- Nie ma za co - uśmiechnął się. - Ale nie wydawaj na mnie pieniędzy - musnęłam jego usta.
- Bo?
- Bo czuje się nie komfortowo.
- Będę cię rozpieszczał.
- Ale ja nie mogę ci nic dać.
- Dajesz mi szczęście.
- Ty też mi je dajesz.
- Nie wiesz jak wiele.
- Przepraszam - zaśmiałam się słysząc jak burczy mi w brzuchu.
- Zjedz coś. Potem powiem Ci coś ciekawego. - Wzięłam go za rękę i poszliśmy na dół. Zrobiłam kanapki.
- Wiesz, ze wzięłaś tabletkę pierwszy raz od dwóch tygodni ?
- Co?
- Nie brałaś nic od dwóch tygodni.
- och...
- Gratuluje. - wziął mnie za rękę. Uśmiechnęłam się. Tylko z nim dam radę.
- Nie zostawisz mnie ?
- Nigdy Harry. Kocham cie.
- Ja Ciebie tez królewno.
- I ja nadal nie wiem za co.
- Nie za co. Nie kocha się za coś.
- Tak. Ale jesteś moim aniołem.
- Nasze relacje uległy zmianie. - wziął mnie na kolana.
- To znaczy? Co masz na myśli? - dałam mu gryza kanapki .
- Jest lepiej.
- Też mi się tak wydaje.
- Przynajmniej nasz związek nie opiera się na seksie. Zależało mi na tym.
- Zabierz mnie na randkę - uśmiechnęłam się.
- Dobrze. Normalna czy romantyczna ?
- Jakakolwiek.
- Tutaj czy za granice ?
- Harry - zaśmiałam się. - nie będzie wyjeżdżać na jedną randkę, kolację czy cokolwiek planujesz.
- Dlaczego ? - przyciągnął mnie do swojego torsu. On szuka bliskości. Widać.
- Zróbmy to normalnie - pocałowałam jego szyję i bawiłam się włosami.
- Dobrze. - przytulił mnie mocno. Jakbym miała uciec. Oparłam podbródek na jego głowie i zamknęłam oczy. Po chwili ciszę przerwał Louis ciągnący do salonu pijanego Zayna i jeszcze jakiegoś bruneta
- Idźcie mi stad.
- Nie mam gdzie ich zabrać. Chałupa poszła im w powietrze, wiec się poszli najebać. Z łaski swojej jakbyś mógł. Dziękuję - wyszedł.
- Summi ? To ja, Zayn ! - spojrzałam na chlopaka.
- Widzę - wstałam podchodząc do niego ze szklanka wody.
- Dasz buziaka ? - śmiał się do tego drugiego.
- Może idź spać - starałam się, aby wstał.
- Nie. Chce się napić. Liam, polej !
- Nie będziecie pić - powiedziałam. - Tu już kurwa śmierdzi przez was. Nie ma mowy. Na górę - popchnęłam mulata w kierunku schodów. - Ty też albo do ogrodu.
- Dla niego jesteś milsza.
- O nim mówie to samo. Albo idziecie na górę, albo spicie w ogrodzie. - rzuciłam w obydwu poduszkami
- Idziemy Liam, bo nas pogryzie.
- Mrrr - pocałował mój policzek i poszedł z Zaynem na górę. Stałam i zła patrzyłam na Harry'ego, a on się ze mnie tylko śmiał.
- Ale zabawne. No bardzo - otworzyłam okna. Ile oni tego w siebie wlali?! Całą hurtownię?!
- Jesteś seksowna jak się złościsz.
- Szkoda, że tylko wtedy.
- Mylisz się. No chodź do mnie. - Podeszłam do niego. 

- Wariuje przy tobie Styles.
- To dobrze. Zobaczysz co ja czuje do Ciebie.
-Co takiego?
- Pożądanie. To, ze jak nie ma Cie blisko to wariuje. Ta przyjemność z dotyku i uśmiechu. To uzależnienie.
- Jesteś moją ulubioną odmianą heroiny. - Pocałował mnie długo i słodko. 

- Fuu. - Zayn wrócił.
- Jezu idź stąd - jęknęłam opierając czoło o tors ukochanego.
- Chce wody. - mruknął ochryple. Jest strasznie seksowny I nie ma koszulki, wiec widzę jego klatę. 

wtorek, 6 stycznia 2015

Rozdział 8

Kiedy obudziłem się rano już nie było jej w łóżku. Poszedłem pod prysznic, a potem zszedłem na dół.
- Hej skarbie. - znów całowałem jej policzek
- Dzień dobry - uśmiechnęła się i zrobiła dzióbek. Cmoknąłem ją delikatnie. - Musze zrobić zakupy. Trochę ubyło w lodówce .
- Pojedziemy. Jest niedziela. - Uśmiechnęła się i wzięła talerze zanosząc je na stół. Spokojnie zjedliśmy śniadanie. Odwiozłem matkę do Gemmy, a z dziewczyna pojechałem do centrum Zrobiliśmy zakupy. Poszedłem zanieść je do auta, a mała była w Rossmanie. 


~Summer~

- Sunny pieniążki - ktoś mnie objął. David.
- Wczoraj go okradliście. Mało ?
- Mało miał przy sobie. Karty nam nic nie dadzą. Skarbie - przycisnął mnie do ściany obok regału. - Jesteś nam winna.
- Nic nie jestem Wam winna
- Jesteś. Brałaś od nas towar i zostawiłaś nas dla starego lansera.
- Robiłam wam za to dobrze.
- O widzisz. To teraz tez zrobisz. Kasa albo przyjdziesz i załatwisz to inaczej.
- A jak nie to co? 
- Wczoraj ucierpiał. Znów ucierpi. Albo ty ucierpisz . Za ładną masz buźke - złapał mocno ręką mój podbródek.
Tak szybko jak mnie dotknął, tak szybko wylądował na regale. Zayn. Odetchnęłam z ulgą.
- Kolejny fagas Summer? No, wozisz się - prychnął i przywalił mulatowi. Skończyło się na tym, że mój nowy kolega zlał go jak psa na parkingu. Poszłam do auta. Niech oni już się odczepią.
- Maleńka?
- Pierdolony złamas - warknęłam i pocałowałam Harry'ego. Oddałam mu kartę i położyłam zakupy na tylnym siedzeniu.
- Pojedziesz sama do domu ? Mam z Zaynem coś do załatwienia.
- Co chcesz zrobić kochanie?
- Wiesz.
- Nie...Nie możesz ich zabić. To karalne.
- Porozmawiamy pozniej. Musisz o czyms wiedziec. - pocalowal mnie w policzek
- Dobrze - westchnelam
- Prosto do domu kotku.
- Ufaj mi.
- Ufam. Po prostu się martwię.
- O której wrócisz?
- O 14. Moze wczesniej. Zrobisz kurczaka ?
- Tak - pocalowalam go i pojechałam do domu. Musiałam ochłonąć i wzięłam prysznic. Ubrałam tylko bieliznę oraz jeden z satynowych szlafrokow. Robiłam obiad przy muzyce.
Zobaczyłam bukiet róż.
- Ale piękne.
- Nie tak piękne jak ty. - przytulił mnie do swojego torsu
- Dziękuję kochanie. - usmiechnelam się. Pocalowalam Harry'ego i wstawilam je do wody.
- Co gotujesz ?
- risotto z kurczakiem.
- Kupiłem wino. Takie jakie lubisz.
- Będzie miło.
- A potem Cie wypieszczę - Zaśmiałam się podając obiad. Miałam nadzieję, że Harry'emu spodoba się mój zakup nowej bielizny.
- Co masz pod szlafrokiem ? - zamruczał nalewając alkohol do kieliszków.
- Chcesz sprawdzić? - założyłam nogę na nogę lekko rozsuwając materiał na piersiach. Pokiwał głową i oblizał usta. Chce mu się. Widać.
- Obiad. Siadaj - powiedziałam. Przez cały posiłek uwodzilam go gestami. Jeździłam palcami po krawędzi kieliszka, a później wzięłam łyk. Mrugnelam do hazzy.
- Gorąco tutaj - zdjął koszulkę. Przygryzłam wargę patrząc na jego wyrzeźbioną klatę.
- Powiedziałabym, że wilgotno.
- Nie, powietrze jest suche. - napił się wina i oblizał usta. Uśmiechnęłam się. Jeju taki seksowny. Podniosłam się i zsunęłam szlafrok zostając w bieliźnie z podwiązkami . Była czarna z koronki. Zaczęłam zbierać naczynia.
Nie mogłam dokończyć bo wziął mnie na ręce i zaniósł na góre. Po drodze całowałam jego szyję.
Oboje byliśmy spragnieni. Wyjął z szafki dwie pigułki. - Otwórz buzie.
- Harry czemu zawsze dajesz mi to sam? - spytałam i otworzyłam usta.
- Bo tak. - dał mi jedną tabletkę, a drugą wziął on.
- Powiedz czemu - uklęknęłam jeżdżąc rękoma po jego ciele.
- Bo teraz dałem Ci ekstazy.
- Będzie ciekawie - przejechałam językiem po jego mostku w dół brzucha.
- Bardzo. - widziałam już pożądanie w jego oczach. Rozpięłam jego spodnie i zsunęłam. Położyłam się na plecach, bawiąc swoimi włosami. Zaczepiałam wstążkę gorsetu. Czułam napływ sił i podniecenia.
I cieszyłam się, że mi to dał.
- Jak nie chcesz, żebym Ci to zniszczył, to się rozbierz.
- Możesz zniszczyć. Mam pełno innych.
Zdarl to ze mnie i zaczal calowac. Piescil, dotykal, calowal.
Byłam w niebie. Tutaj i z nim. Jezu to był najlepszy seks w życiu. Całą noc było mi dobrze. 


~*~
Harry zajmował się swoimi papierami, a ja spotkaniami gdy dostałam maila. Ale był on do mnie.
" Dzień dobry. Jestem Elizabeth Taylor. Mam własne studio fotograficzne w którym wykonujemy profesjonalne sesję. Świat obieglo wiele zdjęć pani i pana Stylesa. Uważamy ze byłaby pani idealna kandydatka do reklamy. Kilka zdjęć, duże korzyści. Proszę o odpowiedź. "
Harry się nie zgodzi. Za cholerę. 
Westchnęłam smutno i wróciłam do terminarza.

- Skarbie - mruknął.
- Tak?
- Zrobisz mi kawy?
- Od tego jestem - zaśmiałam się słabo i poszłam do kuchni. Jak wróciłam to siedział przy moim biurku
- Co robisz? - spytałam zdziwiona i postawiłam kawę na jego biurku.
- Czytam to co sprawiło, że tak wzdychasz.
- Nic istotnego jak widzisz.
- Nie zgodzę się
- Doprawdy? Przez pięć minut żyłam w błędzie - powiedziałam ironicznie.
- Oj cicho.
- A dlaczego nie?
- Nikt cie oglądał nie będzie.
- To grzech?
- Jesteś moja.
- Co ma jedno do drugiego?
- To, ze ta firma reklamuje bieliznę.
- Nie ładnie mi w bieliźnie? Przecież to tylko zdjęcia.
- Ładnie i o to chodzi. Jestem zazdrosny. Bardzo.
- Ale nie masz o co. Nikt mnie przez zdjęcie nie dotknie
- Ale siebie dotknie. Powiedziałem nie. Chcesz to załatwię Ci sesje do ubrań, kosmetyków.
- Dobra.
- Na co chcesz?
- Obojętnie - odparłam. - Idź do siebie, raz raz. - pocałowałam go i usiadłam na biurku odbierając telefon. Uśmiechnął się i poszedł do swojego biurka. Miałam naprawdę dobry humor.Będę modelką.
Wreszcie miałam szanse na zajęcie. Na coś normalnego. Narkotyki coraz mniej były mi potrzebne.
Ciszę w biurze przerwał Louis i jakiś blondyn.
- Jak żeś go zabijał? Ten cały Damon kutas jeden dziecko mi chciał porwać.
- Jak to ? - Harry wstał. Od razu pomyślałam o mojej siostrze.
,- Na placu zabaw do niej podszedł i gadał ze do siostry zaprowadzi.
- Niall. - Powiedział tylko Harry, a blondyn wyciągnął do mnie rękę.
- Cześć - podałam mu swoją.
- Cześć, chodź.
- Gdzie? Możesz mi w końcu powiedzieć to o czym miałam wiedzieć? - spytałam Harry'ego.
- Nie. Nie teraz. Idź z nim. - Wyszłam z blondynem z biura. Musze przyznać, że był strasznie przystojny. Tylko nic nie mówił. Ciekawe czemu. Miał śliczne oczy.
- Harry mówił, że poznam twoją dziewczynę - zaczęłam.
- Bardzo prawdopodobne. - on się rumieni
- To fajnie. Jesteś słodki.
- Jak ją znajdę.
- Mówił, że masz. Ze poznam twoja partnerkę i partnerkę Louisa.
- Się zmieniło.
- Dlaczego?
- Bo się o czymś dowiedziała.
- O czym?
- Takie moje interesy
- A, jasne.
- Widzisz. Są kobiety, które kochają mimo wszystko. Na przykład ty. Wiesz co on robi i nie masz pretensji
- Tak. Ma firmę. Dlaczego mam mieć z tym problem?
- Aaa. Czyli nie wiesz.
- Jedno wiem. Skoro był skłonny wczoraj kogoś zabić to nie jest dla niego nic specjalnego. Ale jestem z podobnego świata.
- Ja się wole nie wypowiadać. - zatrzymał się pod nieznanym mi domem.
- Gdzie jesteśmy ?
- To mój dom, ale tylko na chwile. Wchodzisz ?
- Dobra.
- To chodź. - teraz się zorientowałam, że ma w aucie fotelik dla dziecka Zdziwiona poszłam za nim do domu. Zobaczyłam jakaś kobietę. Była do niego podobna. Chyba mama. Na rekach miała malutkie dziecko.

piątek, 2 stycznia 2015

Rozdział 7

Hej siostra. - przytulił ją.
- Cześć słodziak. - pocałowała go w policzek. Ktoś ma jeszcze zamiar przyjechać? Od razu niech powie. Poszłam do kuchni.
- Summi ! - zawołał mnie.
- Gotuję - odparłam już kończąc. Siostra, brat kogo on jeszcze ma?
- Jestem Gemma. - usłyszałam za moimi plecami
- Jestem Sunny - odwróciłam się do niej. -Macie jeszcze jakieś rodzeństwo? Jesteś bliźniaczką Louisa? Jeśli tak to wszystkiego najlepszego.
- Nie, Louis i Harry maja ta sama mamę.. a ja z Harrym tego samego ojca. - Zrobiłam wielkie oczy. Ja pierdole co za patologia. Ale przynajmniej mieli normalniejsza rodzinę niż ja.
- A Louis jest ojcem mojej siostry.
- Tak, wiem. Bo ja jestem jej mama. - uśmiechnęła się. Ponosi mnie. To się robi chore. Bardzo chore. Wymusiłam uśmiech i poszłam postawić talerze. Harry jest na mnie zły.
A ja jestem zła nie wiem ja kogo. Przeżyje że Maya ma ojca. Ale mamy tylko jedną mamę która się w grobie przewraca. Podczas obiadu nie odzywałam się na ten temat, bo Gemma wydawała się miła. Poza tym jadłam w kuchni. Czego on ode mnie wymaga? Że od razu będziemy przyjaciółkami ? Może będziemy. Na razie to szok.
- Otwórz usta. - usłyszałam jak ona poszła do łazienki.
- Nic nie chcę.
- Otwórz
- Nic nie chcę - powtórzyłam i zebrałam talerze. Uderzył w stół, a potem wyszedł. Dlaczego nic nie może dać mi do ręki? Nie jestem dzieckiem.
- Będę szła. Dziękuje za obiad. - Spojrzałam na dziewczynę po czym do niej podeszłam.
- Dziękuję.
- Za co?
- Za troskę.
- Zawsze. - pocałowała mnie w policzek i wyszła. Uśmiechnęłam się lekko i poszłam na górę. Na serio fajna jest. Z pokoju, w którym jeszcze nie byłam dobiegły dziwne odgłosy. Nie wiem czy chciałam tak wchodzić ale jestem ciekawska. Harry tłukł worek treningowy. Wiedziałam, że gdzieś musi mieć siłownię. Oparłam się o futrynę drzwi. Zły, obrażony. Standard pewnie ale fajnie popatrzeć jak twój seksowny chłopak trenuje.
Wiedziałam, że gdzieś musi mieć siłownię.  Uderzył z taką siłą, że worek razem z hakiem na którym wisiał wylądował pod ścianą. Uderzył z taką siła, że worek razem z hakiem na którym wisiał wylądował pod ścianą.
- Harry nie tak ostro - zagwizdałam mrużąc oczy. Usiadł na podłodze oddychając ciężko. Odepchnęłam się od drzwi i do niego podeszłam. Zaczęłam bawić się jego włosami. Uspokoił się, ale nadal na mnie nie patrzył.
- Z grymasem ci nie do twarzy - przejechałam paznokciem po jego karku i szyi.
- Wiesz.. ty nie powinnaś nic o tym mówić. - Powiedział cicho, a jego chrypka wyraźniejsza.
- O czym? - spytałam głupio.
- O grymaszeniu, fochach i " nie, bo gotuje obiad ". Długo jeszcze będziesz zachowywała się jak dzikus ?
- Mówiłam, że jestem nie taka jak trzeba - usiadłam za nim i rysowałam palcami po jego plecach. - A żeby czegoś nie zepsuć to tego unikam.
- Zrozum, ze.. nie może być tak, ze unikasz mojej rodziny. Okej. Z Louisem źle zaczęliście, ale się dogadacie.
- Może tak - odparłam cicho rysując wzorek. Przyciągnął mnie bliżej siebie. Siedzieliśmy w ciszy, która nie przeszkadzała.
- Kocham Cie. - Powiedział ledwo słyszalnie Przytuliłam się do jego pleców bardzo mocno.
- chcę być pewna kiedy ci odpowiem.
- Rozumiem.
- Ale bardzo mi zależy, abyśmy przetrwali. Harry?
- Tak?
- Gdybym była w ciąży...- zaczęłam. Jego ciało spięło się.
- Nie jestem kochanie. Chciałam po prostu wiedzieć co byś zrobił.
- Na pewno bym Cie nie zostawił.
- Dobrze. - pocałowałam jego szyję.
- Szczęśliwy bym nie był.
- Tak. To już wiem.
- Ty chyba tez.
- Nie wiem. To byłby szok, bo nie nadaję się na matkę ale chyba chciałabym, aby było mu najlepiej i żeby był dumny ze ma takich rodziców a nie innych. Nie widziałam go. 

- Chcesz wziąć ślub ?
- Nie wiem. Harry nie zadawaj mi takich pytań. Mam 22 lata, nałóg i wahania nastrojów.
- Nie mówię, że teraz.
- Wiem, że Pytasz ogólnie. A ja nie wiem bo co chwila może mi się zdanie zmieniać. A ty?
- Chce.
- Mówiłeś w kuchni, że nie.
- Nie teraz.
- Dobra.
- Jedno dziecko, pies.
- fajnie.
-Ty. - Pocałowałam jego policzek i zamknęłam oczy. Jest dobrze. Będzie lepiej.



~*~
W zasadzie na kolacje wszystko było gotowe. Harry był w pracy, bo musiał zostać ale powiedział ze będzie na czas. Nie było go. Przyjechała Anne a on nawet telefonu nie odbierał. Martwiłam się.


~Harry~


Wyplułem krew zastanawiając się ile razy jeszcze to zrobię. Pierdolone gnoje. Jutro będą martwi. Na szczęście nie zabrali dokumentów, kluczyków i telefonów. Tylko gotówkę. Nie pobili by mnie gdybym w ogóle myślał, że ktoś będzie chciał mnie napaść. Jeden i tak oberwał. Poszedłem do auta. Nie no nie pojadę. Louis po mnie przyjechał.
- Kto ci to zrobił?
- Nie ważne. Jedź, bo mnie matka zabije.
- Jadę a ty mów.
- Koledzy Summer.
- Napuściła ich? Wiedziałem.
- Nie - oparłem głowę o szybę. - Zemścili się, bo im nie pomaga.
- Jasne. Pewnie Cie okrada
- Nie okrada mnie dobra?! Wiem, że jej nie lubisz i vice versa.
- Nie lubię złodziei.
- Sam nim jesteś - spojrzałem na niego jak na kretyna i prychnąłem. Summer nawet nie ma jak mnie okraść. Nie ma karty.
- Ale ja nie kradnę, żeby ćpać.
- Nie ćpa. Za chwilę ci przypierdole stary, naprawdę.
- lepiej nie, bo wpierdol dostaniesz
- Przestań. Kocham ją. Ja ci się do związku z MOJĄ siostrą nie wtrącam.
- Gemma nie kradnie i nie ćpa - Nie odezwałem się już do końca Drogi. A jak wszedłem do domu to usłyszałem tylko tłuczone szkło.
- A ty co? Masz wojnę domową? - Louis spojrzał na mnie.
- Milcz. - Summer już wisiała mi na szyi.
- Nic ci nie jest? Jak to nic. Boże Harry co się stało? - dotknęła mojej wargi i siniaka.
- Twoi koledzy.
- Przepraszam. Jezu nie wiedziałam, że oni mogą..Przepraszam - pisnęła i zaprowadziła mnie do łazienki. Wszystko opatrzyła.
- to nie twoja wina.
- Moja. To przeze mnie. Gdybym w ogóle cię nie spotkała, nie miałbyś problemów. Przepraszam - ukucnęła i przytuliła się do mojej klatki, bo opierałem się o wannę. Pocałowałem ją w czoło.
- Twoja mama - szepnęła przypominając mi o gościu.
- Wiem. - wziąłem ją za rękę i poszliśmy do jadalni
- co ci się stało? - spytała kobieta


- Wszędzie bandyci.
- Musisz bardziej uważać Harry - powiedziała. Chyba nie miały dobrego początku bo Summer siedziała ze spuszczoną głową. Louis tez był, ale nic nie mówił.
- Mamo wiesz, że wezmę z nią ślub.
- Słucham? Nie kpij ze mnie - prychnęła. - Ona ma jakieś wykształcenie? Umie cokolwiek? Czy jest taka sama jak te wszystkie ladacznice?
- chcesz mnie odzyskać?
- Chcę, ale też chcę żebyś wreszcie ułożył sobie życie.
-Mam to zrobić z Summer.
- Pani mamo - odezwał się Louis. - Summer bardzo troszczy się o Harry'ego i myślę, że nie trafi na lepszą - chyba właśnie oboje zbieraliśmy szczęki z ziemi. Moja ukochana potrzebowała teraz wsparcia. Wziąłem ją na kolana
- Kocham cię -szepnęła mi do ucha. Chciałem ją pocałować ale nie mogłem. Przytuliła się do mnie.
- Harry udowodnij ze to coś trwałego. - powiedziała mama.
- Niby jak?
- Po prostu.
- Kocham ja. Nie chodzi mi o seks.
- Jezu - jęknął Louis. - Jest szczęśliwy? Jest. Zajebiście. Po co robić aferę? Że moja matka go oddała pani to jakoś się nie wkurwiał. 1:0. Mama wyglądała na kompletnie zbitą z tropu.
- Wybaczcie.
- Jak zobaczę wnuki to uwierzę.
- Nie chcemy mieć dzieci.
- Chcesz ułożyć z nią życie ?
- Tak.
- Więc musicie mieć dzieci.
- Dlaczego? Dzieci nie są konieczne. Louis ma trójkę. Nacieszysz się.
- Ty, weź się odczep.
- Dzieci Gemmy, a Twoje to różnica
- Ciesz się. Babcią jesteś. Wystarczy.
- Mi nie. Wiesz dlaczego
- Louis adoptuj jeszcze dwójkę.
- Harry weź zrób jedno i będzie spokój.
- Może za pięć lat - odpowiedziałem żeby był już spokój.
- Ile?!
- Ja na razie nie mogę mieć dzieci. To byłoby nie zdrowe - powiedziała cicho Sunny.
- Cii skarbie - szepnąłem. - Ona nie musi tego wiedzieć
- Musze się położyć -miała na dziś dosyć i poszła na górę. Dałem mamie pokój i poszedłem do niej.
Leżała już w piżamie przytulona do poduszki.
- Kicia - przytuliłem ją. Położyła dłoń na mojej która leżała na jej talii.
- Wszystko dobrze ?
- Tak Hazz. Jestem zmęczona.
- Też Cie kocham słonko. Najbardziej na całym świecie.
- Więc jestem najszczęśliwsza dziewczyną misiek. Bo mam ciebie.
- Będziemy musieli zrobić to dziecko bo nie da Ci spokoju. - westchnąłem.
- Nie teraz. Nie chcę i nie mogę - odwróciła się do mnie i wtuliła w moja szyję. - Harry naprawdę Przepraszam. Mogli ci zrobić coś gorszego.
- Nie mówię, że teraz. Nie twoja wina. Zemszczę się. Chciałbym jutro się z tobą kochać.
- Dobrze.
- Dobranoc kotek. Kocham Cie. - pocałowałem ją w policzek i poszedłem pod prysznic.