wtorek, 6 stycznia 2015

Rozdział 8

Kiedy obudziłem się rano już nie było jej w łóżku. Poszedłem pod prysznic, a potem zszedłem na dół.
- Hej skarbie. - znów całowałem jej policzek
- Dzień dobry - uśmiechnęła się i zrobiła dzióbek. Cmoknąłem ją delikatnie. - Musze zrobić zakupy. Trochę ubyło w lodówce .
- Pojedziemy. Jest niedziela. - Uśmiechnęła się i wzięła talerze zanosząc je na stół. Spokojnie zjedliśmy śniadanie. Odwiozłem matkę do Gemmy, a z dziewczyna pojechałem do centrum Zrobiliśmy zakupy. Poszedłem zanieść je do auta, a mała była w Rossmanie. 


~Summer~

- Sunny pieniążki - ktoś mnie objął. David.
- Wczoraj go okradliście. Mało ?
- Mało miał przy sobie. Karty nam nic nie dadzą. Skarbie - przycisnął mnie do ściany obok regału. - Jesteś nam winna.
- Nic nie jestem Wam winna
- Jesteś. Brałaś od nas towar i zostawiłaś nas dla starego lansera.
- Robiłam wam za to dobrze.
- O widzisz. To teraz tez zrobisz. Kasa albo przyjdziesz i załatwisz to inaczej.
- A jak nie to co? 
- Wczoraj ucierpiał. Znów ucierpi. Albo ty ucierpisz . Za ładną masz buźke - złapał mocno ręką mój podbródek.
Tak szybko jak mnie dotknął, tak szybko wylądował na regale. Zayn. Odetchnęłam z ulgą.
- Kolejny fagas Summer? No, wozisz się - prychnął i przywalił mulatowi. Skończyło się na tym, że mój nowy kolega zlał go jak psa na parkingu. Poszłam do auta. Niech oni już się odczepią.
- Maleńka?
- Pierdolony złamas - warknęłam i pocałowałam Harry'ego. Oddałam mu kartę i położyłam zakupy na tylnym siedzeniu.
- Pojedziesz sama do domu ? Mam z Zaynem coś do załatwienia.
- Co chcesz zrobić kochanie?
- Wiesz.
- Nie...Nie możesz ich zabić. To karalne.
- Porozmawiamy pozniej. Musisz o czyms wiedziec. - pocalowal mnie w policzek
- Dobrze - westchnelam
- Prosto do domu kotku.
- Ufaj mi.
- Ufam. Po prostu się martwię.
- O której wrócisz?
- O 14. Moze wczesniej. Zrobisz kurczaka ?
- Tak - pocalowalam go i pojechałam do domu. Musiałam ochłonąć i wzięłam prysznic. Ubrałam tylko bieliznę oraz jeden z satynowych szlafrokow. Robiłam obiad przy muzyce.
Zobaczyłam bukiet róż.
- Ale piękne.
- Nie tak piękne jak ty. - przytulił mnie do swojego torsu
- Dziękuję kochanie. - usmiechnelam się. Pocalowalam Harry'ego i wstawilam je do wody.
- Co gotujesz ?
- risotto z kurczakiem.
- Kupiłem wino. Takie jakie lubisz.
- Będzie miło.
- A potem Cie wypieszczę - Zaśmiałam się podając obiad. Miałam nadzieję, że Harry'emu spodoba się mój zakup nowej bielizny.
- Co masz pod szlafrokiem ? - zamruczał nalewając alkohol do kieliszków.
- Chcesz sprawdzić? - założyłam nogę na nogę lekko rozsuwając materiał na piersiach. Pokiwał głową i oblizał usta. Chce mu się. Widać.
- Obiad. Siadaj - powiedziałam. Przez cały posiłek uwodzilam go gestami. Jeździłam palcami po krawędzi kieliszka, a później wzięłam łyk. Mrugnelam do hazzy.
- Gorąco tutaj - zdjął koszulkę. Przygryzłam wargę patrząc na jego wyrzeźbioną klatę.
- Powiedziałabym, że wilgotno.
- Nie, powietrze jest suche. - napił się wina i oblizał usta. Uśmiechnęłam się. Jeju taki seksowny. Podniosłam się i zsunęłam szlafrok zostając w bieliźnie z podwiązkami . Była czarna z koronki. Zaczęłam zbierać naczynia.
Nie mogłam dokończyć bo wziął mnie na ręce i zaniósł na góre. Po drodze całowałam jego szyję.
Oboje byliśmy spragnieni. Wyjął z szafki dwie pigułki. - Otwórz buzie.
- Harry czemu zawsze dajesz mi to sam? - spytałam i otworzyłam usta.
- Bo tak. - dał mi jedną tabletkę, a drugą wziął on.
- Powiedz czemu - uklęknęłam jeżdżąc rękoma po jego ciele.
- Bo teraz dałem Ci ekstazy.
- Będzie ciekawie - przejechałam językiem po jego mostku w dół brzucha.
- Bardzo. - widziałam już pożądanie w jego oczach. Rozpięłam jego spodnie i zsunęłam. Położyłam się na plecach, bawiąc swoimi włosami. Zaczepiałam wstążkę gorsetu. Czułam napływ sił i podniecenia.
I cieszyłam się, że mi to dał.
- Jak nie chcesz, żebym Ci to zniszczył, to się rozbierz.
- Możesz zniszczyć. Mam pełno innych.
Zdarl to ze mnie i zaczal calowac. Piescil, dotykal, calowal.
Byłam w niebie. Tutaj i z nim. Jezu to był najlepszy seks w życiu. Całą noc było mi dobrze. 


~*~
Harry zajmował się swoimi papierami, a ja spotkaniami gdy dostałam maila. Ale był on do mnie.
" Dzień dobry. Jestem Elizabeth Taylor. Mam własne studio fotograficzne w którym wykonujemy profesjonalne sesję. Świat obieglo wiele zdjęć pani i pana Stylesa. Uważamy ze byłaby pani idealna kandydatka do reklamy. Kilka zdjęć, duże korzyści. Proszę o odpowiedź. "
Harry się nie zgodzi. Za cholerę. 
Westchnęłam smutno i wróciłam do terminarza.

- Skarbie - mruknął.
- Tak?
- Zrobisz mi kawy?
- Od tego jestem - zaśmiałam się słabo i poszłam do kuchni. Jak wróciłam to siedział przy moim biurku
- Co robisz? - spytałam zdziwiona i postawiłam kawę na jego biurku.
- Czytam to co sprawiło, że tak wzdychasz.
- Nic istotnego jak widzisz.
- Nie zgodzę się
- Doprawdy? Przez pięć minut żyłam w błędzie - powiedziałam ironicznie.
- Oj cicho.
- A dlaczego nie?
- Nikt cie oglądał nie będzie.
- To grzech?
- Jesteś moja.
- Co ma jedno do drugiego?
- To, ze ta firma reklamuje bieliznę.
- Nie ładnie mi w bieliźnie? Przecież to tylko zdjęcia.
- Ładnie i o to chodzi. Jestem zazdrosny. Bardzo.
- Ale nie masz o co. Nikt mnie przez zdjęcie nie dotknie
- Ale siebie dotknie. Powiedziałem nie. Chcesz to załatwię Ci sesje do ubrań, kosmetyków.
- Dobra.
- Na co chcesz?
- Obojętnie - odparłam. - Idź do siebie, raz raz. - pocałowałam go i usiadłam na biurku odbierając telefon. Uśmiechnął się i poszedł do swojego biurka. Miałam naprawdę dobry humor.Będę modelką.
Wreszcie miałam szanse na zajęcie. Na coś normalnego. Narkotyki coraz mniej były mi potrzebne.
Ciszę w biurze przerwał Louis i jakiś blondyn.
- Jak żeś go zabijał? Ten cały Damon kutas jeden dziecko mi chciał porwać.
- Jak to ? - Harry wstał. Od razu pomyślałam o mojej siostrze.
,- Na placu zabaw do niej podszedł i gadał ze do siostry zaprowadzi.
- Niall. - Powiedział tylko Harry, a blondyn wyciągnął do mnie rękę.
- Cześć - podałam mu swoją.
- Cześć, chodź.
- Gdzie? Możesz mi w końcu powiedzieć to o czym miałam wiedzieć? - spytałam Harry'ego.
- Nie. Nie teraz. Idź z nim. - Wyszłam z blondynem z biura. Musze przyznać, że był strasznie przystojny. Tylko nic nie mówił. Ciekawe czemu. Miał śliczne oczy.
- Harry mówił, że poznam twoją dziewczynę - zaczęłam.
- Bardzo prawdopodobne. - on się rumieni
- To fajnie. Jesteś słodki.
- Jak ją znajdę.
- Mówił, że masz. Ze poznam twoja partnerkę i partnerkę Louisa.
- Się zmieniło.
- Dlaczego?
- Bo się o czymś dowiedziała.
- O czym?
- Takie moje interesy
- A, jasne.
- Widzisz. Są kobiety, które kochają mimo wszystko. Na przykład ty. Wiesz co on robi i nie masz pretensji
- Tak. Ma firmę. Dlaczego mam mieć z tym problem?
- Aaa. Czyli nie wiesz.
- Jedno wiem. Skoro był skłonny wczoraj kogoś zabić to nie jest dla niego nic specjalnego. Ale jestem z podobnego świata.
- Ja się wole nie wypowiadać. - zatrzymał się pod nieznanym mi domem.
- Gdzie jesteśmy ?
- To mój dom, ale tylko na chwile. Wchodzisz ?
- Dobra.
- To chodź. - teraz się zorientowałam, że ma w aucie fotelik dla dziecka Zdziwiona poszłam za nim do domu. Zobaczyłam jakaś kobietę. Była do niego podobna. Chyba mama. Na rekach miała malutkie dziecko.

8 komentarzy: