Nigdy z
facetem nie było mi tak dobrze. Okej. Od dawna nie było mi dobrze. Gdy we mnie
skończył byłam wyczerpana. Później dal mi jakieś tabletki. Byłam zmęczona i
nawet nie myślałam o tym ze mnie ciągnie do wzięcia. Przytulił mnie i uśpił.
Czułam się bezpieczna. Rano obudziłam
się wyspana. Puste łóżko. No okay. Ubrałam co miałam pod ręką i poszłam w
poszukiwaniu mojego telefonu i prochów. Jak jest w pracy to mogę wziąć. Noc
była udana
- Dzień
dobry. - usłyszałam jak zeszłam po schodach.
- Cześć -
włożyłam woreczek za krawędź bielizny i poprawiłam koszulę. Podszedł do mnie,
wyjął go i schował w swoich spodniach. Potem mnie pocałował.
- Proszę -
powiedziałam w jego usta.
- Nie. To
szkodzi skarbie. - cmoknął mnie jeszcze raz i zaprowadził do jadalni. Czekało śniadanie.
- Harry, ja
tego potrzebuję. Nie brałam drugi dzień. - zaczęłam panikować.
- Ciii...
spokojnie. - przytulił mnie i tak
trzymał. Drżałam w jego ramionach. Głaskał mnie i uspokoił. W końcu usiadłam
przy stole. Zaczęłam jeść co było, bo musiałam czymś zaspokoić głód
narkotykowy.
Kawa
pomogła. Odetchnęłam z ulgą. A śniadanie było super. Śmialiśmy się, gadaliśmy. Dobrze, że akurat on mi się
trafił. Potem zabrał mnie do swojej firmy,
a potem na golfa. Stałam przed nim i oboje trzymaliśmy kij, bo ja w
ogóle nie umiałam w to grać. Śmialiśmy się kiedy kolejny raz nie trafiłam w
piłkę.
- Nie umiem
- poddałam się i ze śmiechem usiadłam na trawie krzyżując nogi.
- Popatrz -
no i czemu on umie, a ja nie ?
- Nooo,
tylko w rzeczywistości jakieś to trudniejsze jest. - Pocałował
mnie w czoło. No. Udało się.
Zaklaskałam
w ręce zadowolona.
- Brawo
kochanie. Głodna ? - Pokiwałam
głową i wzięłam go za rękę. Szliśmy do auta, a potem to on gdzieś jechał ale
nie do domu. Trzymał dłoń
na moim udzie Jeździłam
palcami po jego knykciach.
Miał na nich
wiele blizn.
- Chyba
często się bijesz- zauważyłam.
- Nie.
- To co ci
się stało?
- Nic mała. - Wzruszyłam
ramionami. Będzie chciał to powie. Zaparkował pod jakąś restauracją.
No i zjadłam
pycha obiad Rozmawialiśmy,
gdy mój telefon zaczął wibrować.
-
Przepraszam, Idę do łazienki - powiedziałam. Zniknęłam w toalecie odbierając
połączenie. - Co chcesz David?
- Masz hajs
?
- Nie,
koniecznie dziś?
- Tak
- Kurwa...
Ale jeden dzień na zaufanie to za mało.
- Da Ci.
Wystarczy 100£
- I niby jak
ci je przekażę?
- Nie wiem.
Wymyśl coś. - Rozłączyłam
się i wróciłam. Godzinę później byliśmy w domu.
- Harry? Nie
mam tu żadnych ubrań.
- Masz. -
zaprowadził mnie do ogromnej garderoby
- Kosmetyków
- dodałam. - Nie mam ich, nie wiesz jakich używam a potrzebuje.
- Jutro
pojedziemy
- Potrzebuję
dzisiaj. Chociażby zmyć makijaż.
- Dobrze,
chodź.
- Poradzę
sobie sama - zaśmiałam się. - No przestań, nie będziesz ze mną wybierać tonika.
- Chce.
- Możesz
ustąpić? To zwykłe zakupy w kosmetycznym.
- Chce
spędzić z Tobą czas.
- Szybko
wrócę. To mogę?
- Dobrze
już. - Dał mi
pieniądze, a ja wyszłam. Poszłam do jakiegokolwiek sklepu i kupiłam to co
zawsze kupuję. Resztę oddałam Damonowi za woreczek proszku. Weszłam do
domu chowając go w staniku. Poszłam od
razu do łazienki i zmyłam wczorajszy makijaż.
- Skarbie ?
- Jestem.
- Chodź do
mnie
- Za chwilę Hazz - zastanawiałam się czy wziąć teraz czy lepiej jak pójdzie spać. Jak
pójdzie spać.
Wszedł do
łazienki i objął mnie od tyłu.
- Idziesz
jutro do pracy?
- Nie.
Wziąłem urlop. Kurwa mać.
Zajebiście kochanie.
- To fajnie - odwróciłam się i go pocałowałam. Poczułam jak jego ręce suną w górę mojego ciała, a po chwili torebeczka z narkotykiem była w jego ręce. Od razu mu ją zabrałam i mocno trzymałam w ręce.
- To fajnie - odwróciłam się i go pocałowałam. Poczułam jak jego ręce suną w górę mojego ciała, a po chwili torebeczka z narkotykiem była w jego ręce. Od razu mu ją zabrałam i mocno trzymałam w ręce.
- Oddaj,
albo Twoi koledzy jeszcze dzisiaj wylądują w więzieniu.
- Skąd
wiesz, że moi koledzy mają coś z tym wspólnego?
- Ja wiem
wszystko skarbie.
- Niby skąd?
Zostaw ich w spokoju, to moja sprawa. - Wyciągnął
telefon. Kurwa, on nie żartuje.
- Dlaczego
mi to robisz?
- Bo się o
Ciebie martwię kotku.
- Zrozum, że
to trucizna.
- Ale mi
pomaga.
- Ja Ci
pomogę. Daj. - wyciągnął rękę. Opuściłam
woreczek na jego dłoń i wybiegłam z łazienki, a potem z domu. Źle się czułam.
Mój organizm potrzebował tej trucizny. Musiałam się przejść. Masowałam bolący
brzuch idąc do parku. Podszedł do
mnie jakiś mulat. Jego ciało było w tatuażach.
- Jak nie
masz koki to nawet nie podchodź - zamknęłam mocno oczy.
- Jestem
Zayn. Przysłał mnie Harry.
- Fajnie.
Nie mogę wyjść na spacer? Nie pójdę ćpać. - byłam nerwowa ale to normalne.
Usiadłam pod drzewem i skuliłam się.
- Mam zioło.
- Nie
pomoże.
- Słuchaj,
ja też ćpałem. Przećpałem dom, samochód, majątek. Nawet własną dziewczynę. - Popatrzyłam
na niego.
- Ale chciałeś z tym skończyć, a takie jest moje życie. Niczego niezobowiązujące i nagle Harry mnie chce zmienić
- Ale chciałeś z tym skończyć, a takie jest moje życie. Niczego niezobowiązujące i nagle Harry mnie chce zmienić
- Harry da
Ci wszystko. Będziesz jak księżniczka.
- A czy ja
zasługuję aby nią być? - przygryzłam siną z zimna warge. Bez słowa
dał mi kurtkę.
- Jakbyś nie
zasługiwała, to by się tak o Ciebie nie martwił.
- Dlatego
trudno mi zrozumieć.
- Wróć do
domu. On Ci pomoże.
- Tak
- Chodź. - Wstałam i za
nim poszłam. Prosto do łazienki. Ściągnęłam z siebie ciuchy i weszłam pod
lodowaty prysznic. Okraść Harry'ego czy nie? Chce mi pomóc. Miło. Ale my
potrzebujemy kasy. W sumie nie
wiem jak to zrobić. Nie trzyma pieniędzy w domu. Gdyby mi
zaufał i dał kartę..
- Kotek. -
poczułam jego dłonie na swoim ciele. Pisnęłam
głośno wystraszona.
- To tylko
ja. Jezu czemu ty siedzisz w zimnej wodzie
? Chora będziesz. - odkręcił ciepłą.
- Zimna
opanowuje głód.
- Co innego
może Ci pomóc ? - Odwróciłam
się do niego i oparłam o ścianę.
- Druga rzecz z trzech dla których żyje.
- Druga rzecz z trzech dla których żyje.
- Ja, ja i ?
- uśmiechnął się, a ja nie mogłam tego nie oddać.
- Zaaabawne.
- pocałowałam go. Czasem był słodki.
- Więc
powiedz.
- Seks
pomaga, alkohol wspomaga
- To całkiem
dobrze się składa. - uśmiechnął się w jakiś dziwny sposób.
- Już na coś wpadłeś ? - Umył mnie, a
potem owinął w ręcznik. Wyszliśmy z łazienki.
- To jaki
jest Twój plan? - Weszliśmy do
pokoju. Boże. Aż zadrżałam.
- Co to
kurwa..
- Pokój
zabaw.
- No to się
bawimy - puściłam ręcznik
- Połóż się
skarbie. - wskazał łóżko. Podeszłam do
mebla i weszłam na łóżko. Od razu
kajdanki. Skuł mi ręce i nogi. Mnie się to
bardzo podobało, że będzie miał kontrolę Zasłonił mi
oczy a to spodobało mi się już mniej.
- Chce
widzieć Harry.
- To nie
jest koncert życzeń kotku. - jest gdzieś daleko. Pewnie coś
wyjmował.
- Podaj
cyfrę od 1 do 3
- Ugh trzy.
- uuu..
największy ?
- Nie jestem
już taka ciasna.
- Jesteś.
- Nie
jestem. Więksi od ciebie tam byli - podjudzałam go. Wsadził we
mnie coś tak dużego, że krzyknęłam z bólu. Ale ja
chciałam bólu. Ból pozwalam zapominać.
- Cofnij to.
-
Co...Harry?
- Słucham ?
- poruszał tym we mnie.
- Co chcesz,
abym ci powiedziała?
- Że jestem
największy.
- Przy tym
co mam w sobie to... - Odwiązał mi
ręce i to ze mnie wyjął. - To jesteś
największy.
- Otwórz
buzię kotku. - Oblizałam
wargi i tak zrobiłam. No i mam mu
zrobić loda. Robiłam to
bardzo powoli.
- Szybciej. - Oblizałam
główkę jego członka a potem mocno zassałam. Doszedł w
moich ustach.
Akurat
gardło miałam głębokie. Odepchnęłam mężczyznę od siebie i wszystko połknęłam.
Pieprzył
mnie przez pół nocy. Rano nie
mogłam wstać wiec tego nie zrobiłam. I tak mi się nigdzie nie spieszyło, gdyż
mnie zwolnił.
- Hej
księżniczko. - przyniósł mi śniadanie. Byłam w tej ładnej sypialni.
- Dziękuję -
usiadłam. Jaka ja byłam głodna.
- Jak się
czujesz piękna ?
- W miarę
dobrze. Dasz mi wrócić do pracy?
- Po co ?
- Chcę mieć
zajęcie i pieniądze. Nie lubię siedzieć w jednym miejscu.
- Będziesz
miała pieniądze. - I oto
chodziło.
- No ale tam mam znajomych. To mogę?
- Nie wiem.
Może Cie przeniosę, ale jak wydobrzejesz.
- Nic mi nie
jest. - piłam herbatę.
- Cierpisz
kotku. Wiem to. - Może miał
trochę racji. Zajęłam się jedzeniem, żeby już nie gadać o moim nałogu. Dzisiaj
jakiś smutny był. Nie, żeby
mnie to obchodziło, ale czemu mam go nie lubić.
- No Harry. Co jest? - poszłam
do tej garderoby i wyciągnęłam wygodne ubrania.
- Moja mama
jest w szpitalu.
- To jedź do
niej.
- Nie,
nie mogę.
- Ponieważ?
- wyszłam ubrana i pościeliłam łóżko.
- Ona nie
chce mnie widzieć.
- Jesteś
silnym facetem, przekonasz ją. - posłałam mu uśmiech i wzięłam naczynia
- No jedź. - zeszłam na dół i znów spotkałam
tego bruneta . Ja się go bałam. Patrzył tak wrogo.
- Chcesz się
mnie pozbyć, żebyś sobie przyćpała.
- Nie.
Chciałam, żebyś się z matką pogodził bo matkę masz jedną kto to do diabla
jest? - pokazałam Harry'emu mężczyznę w
salonie.
- Mój
przyjaciel. - uśmiechnął się.
- Idź do
kuchni dziewczyno - powiedział do mnie chłodno. Dupek. Poszłam bo nie chciałam
na niego patrzeć. Było mi
przykro. Harry nic
nie powiedział na temat tego jak zachowuje się ten facet, a przecież nic mu nie
zrobiłam. Chyba, że on zwracał się tak do wszystkich dziwek Stylesa. Po chwili
loczek do mnie przyszedł.
- Wychodzę -
powiedziałam. - Jedź do matki.
- Zostajesz.
Otwórz buzię. - trzymał coś w ręce. Zrobiłam jak
chciał. Wsadził mi
do ust jakąś tabletkę, a potem kazał popić.
- Co to za
proszki? - spytałam.
- Zobaczysz
misiu.
- Harry. Co
mi dałeś ?
- Gdybyś mi
nie ufała to byś nie wzięła.
- Nie ważne.
Będę ...jakoś za trzy godziny. - no dobra. To teraz do chłopaków, a potem do
siostry. W domu dziecka jest, bo ja nie mam warunków ale jest spoko bo mogę ją
odwiedzać i nie ma tam źle -
Kiedy tylko
wyszłam z domu ugięły się pode mną nogi. Po chwili
czułam jak Harry mnie podnosi.
-
Powiedziałem, że nigdzie nie idziesz. - podał mi coś na rozluźnienie mięśni.
Narkotyk. To musiał być narkotyk.