sobota, 24 stycznia 2015

Rozdział 10

Kurwa. Czemu Harry ma samych gorących kolegów ? Oprócz Louisa...Nie no dobra on też jest cholernie przystojny.
- A ty gdzie patrzysz? - Harry klepnął mnie w tyłek. Cmoknęłam go w usta i zaczęłam ubierać buty.
- A ty dokąd?
- Na spacer.
- Nie.
- Tak. Chce się przejść.
- Sama nie pójdziesz.
- Dlaczego? Zresztą jak chcesz to chodź.
- Bo nie załatwiłem jednej sprawy i to nie jest bezpieczne
- No to chodź.
- Już . - zostawił portfel i kluczyki od auta. Zaśmiałam się cicho i poszliśmy.
Po drodze spotkaliśmy listonosza, który dał mu niewielką paczkę.
- Co tam masz?
- Nowe karty kredytowe.
- Aaa no tak. - Uśmiechnęłam się.
- Ta jest twoja - dał mi jedna z nich.
- Nie...
- Tak.
- Dziękuję.
- Dla ciebie wszystko.
- Jesteś kochany - pocałowałam jego policzek. W ciszy spacerowaliśmy po mieście pijąc gorącą czekoladę. Uwielbiam jak trzyma mnie za rękę. Kiedy splatamy ze sobą palce, czuje iskry pod skórą.
- Zimno mi - przytuliłam się. Dał mi swoją kurtkę. - ale teraz tobie będzie.
- Nie będzie - przytulił mnie. To był idealny wieczór.

~*~

Stałam przed fotografem w markowych ubraniach z ręką na biodrze. Harry był w pracy, a ja na pierwszej sesji. Stresowałam się. Starałam się słuchać fotografa. No i przyszedł Harry. To było już większe wsparcie. Przebrali mnie i teraz siedziałam na motorze. Fotograf mnie chwalił.
- A teraz muszę siku - pisnęłam po czterech godzinach i poszłam do łazienki. Byłam szczęśliwa. To było jedno z ukrytych marzeń. Zrobiłam co musiałam i wróciłam na plan. 
- Na dzisiaj wystarczy.
- Dziękuję.
- To ja dziękuję. - Uśmiechnęłam się i pobiegłam przebrać. Harry czekał na mnie rozmawiając z fotografem. Przytuliłam się do jego ramienia. Moje kochanie.
- Gotowa?
-Tak.
-Chodź - pożegnaliśmy się. Wyszliśmy.
- Dziękuję Hazz
- Dla ciebie wszystko księżniczko.
- Tak strasznie cie kocham - oplotłam jego szyję i czule pocałowałam.
- Ja ciebie też skarbie.
- Pojedziemy na obiad? Jestem strasznie głodna.
- Na kebaba
- Jeszcze lepiej - uśmiechnęłam się i wsiedliśmy do auta. Zjem wszystko, byleby zapełnić żołądek.
Dostałam mega kebab i zjadłam wszystko.
- Chcesz jeszcze?
- Nie. Już jestem pełna. - Pocałował mnie krótko. Wróciliśmy do domu, a ja byłam taka zmęczona.
- Skarbie, Pani zrobi Ci masaż. - zobaczyłam jakąś kobietę. Uśmiechnęłam się. Jej ta pani miała cudowne ręce. Mój chłopak robił coś w kuchni. Dopiero po godzinie do niego poszłam.
- Ciacho. - zobaczyłam wielka kremówkę.
- Ty chcesz żebym ja się w drzwiach nie zmieściła - zaśmiałam się jedząc deser.
- Wcale nie. Jesteś ideałem.
- Jasne, jasne.
- Wujek!
- Sunny!
- Am... - Do kuchni weszła trójka dzieci. Moja siostra, trzy letnia dziewczynka i góra półtora roczny chłopiec.
- Tommy ! Maya ! Lafayette !  - Wszystkie się do niego przytuliły. Wszedł Louis trzymając za rękę Gemme.
- Cześć - przywitałam się.
- Hej - przytuliłam siostrę. - Jak tam słoneczko?
- Dobrze.
- to fajnie.
- A u ciebie?
- Jest świetnie. Chcesz cos?
- Nie. Mam wszystko. - Pocałowałam ją w czoło a potem wzięłam malca. Był strasznie słodki. Harry bawił się z dziewczynka. Dwoje z nich ma dzieci. Harry pewnie też chce, ale nie chce mi powiedzieć. Chciałabym mieć synka Luke'a. Miałby oczka Harry'ego i takie dołeczki. Chyba się rozczuliłam.
- Co jest mała ? - Harry podszedł do mnie.
- Nic. Słodki jest - poprawiłam Tommy'ego na rękach. Był podobny do siostry. Może byli adoptowani jako rodzeństwo. Pocałowałam go w czoło. Zaśmiał się i wyciągnął rączki do Louisa.
- Słuchajcie, mamy prośbę. Chcemy zabrać Maye do Disneylandu. Na trzy dni. Moglibyście...- Louis patrzył na brata.
- Jasne - uśmiechnął się.
- Dzięki - zostawili nam rzeczy i dzieci.
- Taa. To wezmę urlop. - mruknął mój chłopak.
- Nie musisz. Zostanę z nimi.
- Wolę żebyś się oszczędzała
- Misiu zrozum.
- Ale rozumiem. Dam radę zająć się dwójką dzieci. Kochanie nie bierz tego do buzi - zabrałam dziewczynce pilota i dałam misia
- A jeżeli się gorzej poczujesz ?
- To wezmę tabletkę.
- Nie masz ich.
- To mi je zostawisz.
- Nie.
- Tak. Bo mi ufasz - usiadłam na podłodze z Tommym między nogami. Zaczęłam się z nim bawić.
- Wezmę urlop.
- Jak chcesz.

- Kocham Cię.
- Kocham cie - odpowiedziałam.
- Ja bardziej. Posłałam mu buziaka. Jej te maluchy były takie słodkie.
- Chce syna. - Oops. Powiedziałam to na głos ? Usłyszałam, że Harry który szedł do kuchni zatrzymał się. Odwróciłam głowę w jego stronę i uśmiechnęłam delikatnie.
- Powtórz.
- Chcę synka. Takie malutkiego podobnego do ciebie.
- Teraz? - jęknął.
- Sama sobie go nie zrobię - westchnęłam.
- Wiesz, ze zrobię dla Ciebie wszystko.
- A będziesz szczęśliwy?
- Jeśli ty tak. To ja też.
- Więc proszę. - Okej. Załatwimy to. - uśmiechnął się dając małej smoczka. Ta po chwili spała na dywanie.
Zaniósł ją do łóżka, a po chwili dołączył do niej Tommy. Podniosłam się i zebrałam zabawki. Zrobiłam kolacje.
- Chce spróbować seksu analnego. - wyszeptał wprost do mojego ucha. Aż poczułam ciarki na dole kręgosłupa
- Harry, ale ja nigdy...
- Wiem. Ja też.
- Nasz pierwszy raz? - uśmiechnęłam się.
- Coś w tym stylu. - ścisnął moje pośladki.
- Dzisiaj?
- dzisiaj.
- Dobrze. Myślałam, że już coś z moim tyłeczkiem jest nie tak - zaśmiałam się.
- Jest cudowny. - Pocałowałam go już bardzo spragniona. Ciągle ściskał mój tyłek. Mruczałam mu w usta rozpinając jego koszule.
- Przelecę twój tyłek.
- On tylko na to czeka. Odwrócił mnie tyłem. Oparłam dłonie o blat, gdy całował moja szyję. Będzie bolało. Wiem, że tak ale tego chcę. kiedyś musi być pierwszy raz. Zdjął ze mnie spodnie i majtki.
- Zrób to pomału kochanie - poprosiłam.
- Wiem. Spokojnie. - Usłyszałam jak rozpina pasek swoich spodni. Zaczęłam się bać, ale gdzieś mi zniknął.
Zagryzłam wargę. Poczułam coś zimnego... tam To było dziwne. Obce uczucie. Wsunął we mnie palca. Jęknęłam cicho.
- Boli?
- nie... ciasno..
- bardzo ciasno. - Pochyliłam się bardziej opierając także łokcie o blat. Zaczął powoli we mnie wchodzić.
To było już mocniejsze rozpychanie . Czułam jego każdy centymetr. Nie bolało tak bardzo jak rozdziewiczanie.
- Harreh...- wysapałam.
- Tak ?
- Daj rękę... - Zrobił o co prosiłam. Przesunęłam ją po brzuchu w dół do kobiecości. Zaczął mnie delikatnie masować. Teraz czułam jeszcze większą przyjemność. Przymknęłam oczy. Inaczej. To było bardziej intymne.
Doszedł a trochę tego spłynęło po moich udach. Wszedł w moja kobiecość. Jęknęłam głośno. Byłam na skraju.
- Masz taki ciasny tyłeczek.
- Po prostu jesteś duży.
- Jaki? - ścisnął moje piersi i mocno się wbił.
- Och - jęknęłam. - ogromny. - Dostałam klapsa. - A nie największy ?
- Przecież to wiesz kocie...
- Lubie jak powtarzasz.
- Więc największy..
- Dojdź myszko. - Taki miałam zamiar. Wszystko we mnie wybuchnęło, a nogi się ugięły. Złapał mnie w talii i podtrzymał.
- Nie mam siły Harry - szepnęłam. Potrafi mnie zmęczyć i zaspokoić jednocześnie.
- Twój syn jest już w Tobie kochanie. Nasz.

piątek, 9 stycznia 2015

Rozdział 9


- Dzień dobry - powiedziałam cicho.
- Dzień dobry. Summer tak ?
- Tak.
- Miło mi. Jestem mamą Nialla.
- Mi również.
- A to mój wnuk.
- Śliczne maleństwo - uśmiechnęłam się. Tak jak mi się wydawało się wydawało to dziecko Nialla, a ona mu pomaga.
- Nie potrzebujemy matki no nie ? Mój Jamesy. - pocierał nosem o jego nosek.
- Proszę pani, ma pani tabletki przeciwbólowe?
- Tak, a co się dzieje ?
- Boli mnie głowa
- Harry Ci da. Zaraz się spotkacie.
- Harry to nic mi nie da. - Popatrzyłam na nią prosząco.
- Dobrze. Chodź. - Dała mi pudełko z tabletkami. Wzięłam pięć. Nie widziała. Poczułam ulgę. 
- Summer jedziemy?
- Tak.
- Wszystko dobrze?
- Tak.
- Chodź. - Pożegnałam się i wyszliśmy.
- Ile tego wzięłaś ?
- Tabletkę na ból głowy. - Jedną? - Wsiadłam do auta i zamknęłam oczy. Niech on przestanie.
- Sunny ? - Harry. Popatrzyłam na blondyna wzrokiem "ani się waż".
- Słucham?
- Patrz mi w oczy. - tego nie przemyślałam. Tak zrobiłam . Byłam wystraszona.
- Co brałaś ?
- Tabletki przeciwbólowe
- Ile ?
- Trzy - dwie schowałam. Dlaczego jak on na mnie patrzy to mogę mu wszystko powiedzieć?
- Oddaj resztę.
- Nie mam. - Wyrwał mi torebkę i wysypał wszystko na ziemie. Znalazł co chciał. Ominęłam go i ruszyłam chodnikiem do domu. To nie było nie zdrowe. Potrzebowałam tego.
- Chodź tu - zatrzymał auto i mnie do niego wsadził. Nie odezwałam się. Bawiłam palcami smutna i zmęczona. On też się nie odzywał. Nie krzyczał. Nie zabijał mnie wzrokiem. Nic. W domu poszłam do sypialni i położyłam na łóżku. Zamknęłam mocno oczy pozwalając aby przez moje ciało przechodziły spazmy dreszczy. Jest źle. Mam kryzys, ale przecież nic nie powiem. Kocham Harry'ego. Kocham Harry'ego. Nie mogę go zawieść ale tak strasznie mi ciężko. Poszłam do niego. Musi wiedzieć. 

- Hazz - szepnęłam i oparłam głowę o drzwi - Pomóż mi. Chcę iść na leczenie.
- Otwórz usta.
- Nie. Nie chcę nic. Nie chce brać tylko zabierz mnie na to leczenie - usiadłam obejmując rękoma kolana.
- To jest leczenie w konsultacji z lekarzem. - Spojrzałam na niego. On jest aniołem. Jeszcze mnie tu trzyma i pomaga.
- ...przytulisz mnie?
- Nie.
- Proszę. Źle się czuję.
- Nie musisz pytać. Naucz się tego. - rozłożył ramiona. Podeszłam do niego i wtuliłam się w mój cały świat.
- Otwórz buzię. - Znów wsadził mi jakąś tabletkę. Były dobre w smaku i pomagały, ale nie czułam otępienia.
- Niall jest bardzo miły.
- Wiem. Już lepiej ?
- Tak. Dziękuję.
- Dla Ciebie wszystko. - pocałował mnie w policzek.
- To teraz powiedz prawdę.
- Nie teraz. Musisz odpocząć.
- Skarbie no - jęknęłam.
- Jestem w gangu. - Powiedział cicho.
- Tak myślałam. No dobrze.
- Serio ? Tylko tyle ?
- No a co mam ci powiedzieć? Sama kradłam. - Pocałował mnie w czoło i już nic nie powiedział. Tylko stał i tulił.
- Nie pozwól, aby coś się między nami popsuło i nas rozdzieliło - powiedziałam cicho w jego szyję.
- Nie pozwolę. Nigdy. - wsunął na mój palec pierścionek.
- Kochanie... Co to jest?
- Pierścionek.
- Dziękuję. Piękny prezent.
- Nie ma za co - uśmiechnął się. - Ale nie wydawaj na mnie pieniędzy - musnęłam jego usta.
- Bo?
- Bo czuje się nie komfortowo.
- Będę cię rozpieszczał.
- Ale ja nie mogę ci nic dać.
- Dajesz mi szczęście.
- Ty też mi je dajesz.
- Nie wiesz jak wiele.
- Przepraszam - zaśmiałam się słysząc jak burczy mi w brzuchu.
- Zjedz coś. Potem powiem Ci coś ciekawego. - Wzięłam go za rękę i poszliśmy na dół. Zrobiłam kanapki.
- Wiesz, ze wzięłaś tabletkę pierwszy raz od dwóch tygodni ?
- Co?
- Nie brałaś nic od dwóch tygodni.
- och...
- Gratuluje. - wziął mnie za rękę. Uśmiechnęłam się. Tylko z nim dam radę.
- Nie zostawisz mnie ?
- Nigdy Harry. Kocham cie.
- Ja Ciebie tez królewno.
- I ja nadal nie wiem za co.
- Nie za co. Nie kocha się za coś.
- Tak. Ale jesteś moim aniołem.
- Nasze relacje uległy zmianie. - wziął mnie na kolana.
- To znaczy? Co masz na myśli? - dałam mu gryza kanapki .
- Jest lepiej.
- Też mi się tak wydaje.
- Przynajmniej nasz związek nie opiera się na seksie. Zależało mi na tym.
- Zabierz mnie na randkę - uśmiechnęłam się.
- Dobrze. Normalna czy romantyczna ?
- Jakakolwiek.
- Tutaj czy za granice ?
- Harry - zaśmiałam się. - nie będzie wyjeżdżać na jedną randkę, kolację czy cokolwiek planujesz.
- Dlaczego ? - przyciągnął mnie do swojego torsu. On szuka bliskości. Widać.
- Zróbmy to normalnie - pocałowałam jego szyję i bawiłam się włosami.
- Dobrze. - przytulił mnie mocno. Jakbym miała uciec. Oparłam podbródek na jego głowie i zamknęłam oczy. Po chwili ciszę przerwał Louis ciągnący do salonu pijanego Zayna i jeszcze jakiegoś bruneta
- Idźcie mi stad.
- Nie mam gdzie ich zabrać. Chałupa poszła im w powietrze, wiec się poszli najebać. Z łaski swojej jakbyś mógł. Dziękuję - wyszedł.
- Summi ? To ja, Zayn ! - spojrzałam na chlopaka.
- Widzę - wstałam podchodząc do niego ze szklanka wody.
- Dasz buziaka ? - śmiał się do tego drugiego.
- Może idź spać - starałam się, aby wstał.
- Nie. Chce się napić. Liam, polej !
- Nie będziecie pić - powiedziałam. - Tu już kurwa śmierdzi przez was. Nie ma mowy. Na górę - popchnęłam mulata w kierunku schodów. - Ty też albo do ogrodu.
- Dla niego jesteś milsza.
- O nim mówie to samo. Albo idziecie na górę, albo spicie w ogrodzie. - rzuciłam w obydwu poduszkami
- Idziemy Liam, bo nas pogryzie.
- Mrrr - pocałował mój policzek i poszedł z Zaynem na górę. Stałam i zła patrzyłam na Harry'ego, a on się ze mnie tylko śmiał.
- Ale zabawne. No bardzo - otworzyłam okna. Ile oni tego w siebie wlali?! Całą hurtownię?!
- Jesteś seksowna jak się złościsz.
- Szkoda, że tylko wtedy.
- Mylisz się. No chodź do mnie. - Podeszłam do niego. 

- Wariuje przy tobie Styles.
- To dobrze. Zobaczysz co ja czuje do Ciebie.
-Co takiego?
- Pożądanie. To, ze jak nie ma Cie blisko to wariuje. Ta przyjemność z dotyku i uśmiechu. To uzależnienie.
- Jesteś moją ulubioną odmianą heroiny. - Pocałował mnie długo i słodko. 

- Fuu. - Zayn wrócił.
- Jezu idź stąd - jęknęłam opierając czoło o tors ukochanego.
- Chce wody. - mruknął ochryple. Jest strasznie seksowny I nie ma koszulki, wiec widzę jego klatę. 

wtorek, 6 stycznia 2015

Rozdział 8

Kiedy obudziłem się rano już nie było jej w łóżku. Poszedłem pod prysznic, a potem zszedłem na dół.
- Hej skarbie. - znów całowałem jej policzek
- Dzień dobry - uśmiechnęła się i zrobiła dzióbek. Cmoknąłem ją delikatnie. - Musze zrobić zakupy. Trochę ubyło w lodówce .
- Pojedziemy. Jest niedziela. - Uśmiechnęła się i wzięła talerze zanosząc je na stół. Spokojnie zjedliśmy śniadanie. Odwiozłem matkę do Gemmy, a z dziewczyna pojechałem do centrum Zrobiliśmy zakupy. Poszedłem zanieść je do auta, a mała była w Rossmanie. 


~Summer~

- Sunny pieniążki - ktoś mnie objął. David.
- Wczoraj go okradliście. Mało ?
- Mało miał przy sobie. Karty nam nic nie dadzą. Skarbie - przycisnął mnie do ściany obok regału. - Jesteś nam winna.
- Nic nie jestem Wam winna
- Jesteś. Brałaś od nas towar i zostawiłaś nas dla starego lansera.
- Robiłam wam za to dobrze.
- O widzisz. To teraz tez zrobisz. Kasa albo przyjdziesz i załatwisz to inaczej.
- A jak nie to co? 
- Wczoraj ucierpiał. Znów ucierpi. Albo ty ucierpisz . Za ładną masz buźke - złapał mocno ręką mój podbródek.
Tak szybko jak mnie dotknął, tak szybko wylądował na regale. Zayn. Odetchnęłam z ulgą.
- Kolejny fagas Summer? No, wozisz się - prychnął i przywalił mulatowi. Skończyło się na tym, że mój nowy kolega zlał go jak psa na parkingu. Poszłam do auta. Niech oni już się odczepią.
- Maleńka?
- Pierdolony złamas - warknęłam i pocałowałam Harry'ego. Oddałam mu kartę i położyłam zakupy na tylnym siedzeniu.
- Pojedziesz sama do domu ? Mam z Zaynem coś do załatwienia.
- Co chcesz zrobić kochanie?
- Wiesz.
- Nie...Nie możesz ich zabić. To karalne.
- Porozmawiamy pozniej. Musisz o czyms wiedziec. - pocalowal mnie w policzek
- Dobrze - westchnelam
- Prosto do domu kotku.
- Ufaj mi.
- Ufam. Po prostu się martwię.
- O której wrócisz?
- O 14. Moze wczesniej. Zrobisz kurczaka ?
- Tak - pocalowalam go i pojechałam do domu. Musiałam ochłonąć i wzięłam prysznic. Ubrałam tylko bieliznę oraz jeden z satynowych szlafrokow. Robiłam obiad przy muzyce.
Zobaczyłam bukiet róż.
- Ale piękne.
- Nie tak piękne jak ty. - przytulił mnie do swojego torsu
- Dziękuję kochanie. - usmiechnelam się. Pocalowalam Harry'ego i wstawilam je do wody.
- Co gotujesz ?
- risotto z kurczakiem.
- Kupiłem wino. Takie jakie lubisz.
- Będzie miło.
- A potem Cie wypieszczę - Zaśmiałam się podając obiad. Miałam nadzieję, że Harry'emu spodoba się mój zakup nowej bielizny.
- Co masz pod szlafrokiem ? - zamruczał nalewając alkohol do kieliszków.
- Chcesz sprawdzić? - założyłam nogę na nogę lekko rozsuwając materiał na piersiach. Pokiwał głową i oblizał usta. Chce mu się. Widać.
- Obiad. Siadaj - powiedziałam. Przez cały posiłek uwodzilam go gestami. Jeździłam palcami po krawędzi kieliszka, a później wzięłam łyk. Mrugnelam do hazzy.
- Gorąco tutaj - zdjął koszulkę. Przygryzłam wargę patrząc na jego wyrzeźbioną klatę.
- Powiedziałabym, że wilgotno.
- Nie, powietrze jest suche. - napił się wina i oblizał usta. Uśmiechnęłam się. Jeju taki seksowny. Podniosłam się i zsunęłam szlafrok zostając w bieliźnie z podwiązkami . Była czarna z koronki. Zaczęłam zbierać naczynia.
Nie mogłam dokończyć bo wziął mnie na ręce i zaniósł na góre. Po drodze całowałam jego szyję.
Oboje byliśmy spragnieni. Wyjął z szafki dwie pigułki. - Otwórz buzie.
- Harry czemu zawsze dajesz mi to sam? - spytałam i otworzyłam usta.
- Bo tak. - dał mi jedną tabletkę, a drugą wziął on.
- Powiedz czemu - uklęknęłam jeżdżąc rękoma po jego ciele.
- Bo teraz dałem Ci ekstazy.
- Będzie ciekawie - przejechałam językiem po jego mostku w dół brzucha.
- Bardzo. - widziałam już pożądanie w jego oczach. Rozpięłam jego spodnie i zsunęłam. Położyłam się na plecach, bawiąc swoimi włosami. Zaczepiałam wstążkę gorsetu. Czułam napływ sił i podniecenia.
I cieszyłam się, że mi to dał.
- Jak nie chcesz, żebym Ci to zniszczył, to się rozbierz.
- Możesz zniszczyć. Mam pełno innych.
Zdarl to ze mnie i zaczal calowac. Piescil, dotykal, calowal.
Byłam w niebie. Tutaj i z nim. Jezu to był najlepszy seks w życiu. Całą noc było mi dobrze. 


~*~
Harry zajmował się swoimi papierami, a ja spotkaniami gdy dostałam maila. Ale był on do mnie.
" Dzień dobry. Jestem Elizabeth Taylor. Mam własne studio fotograficzne w którym wykonujemy profesjonalne sesję. Świat obieglo wiele zdjęć pani i pana Stylesa. Uważamy ze byłaby pani idealna kandydatka do reklamy. Kilka zdjęć, duże korzyści. Proszę o odpowiedź. "
Harry się nie zgodzi. Za cholerę. 
Westchnęłam smutno i wróciłam do terminarza.

- Skarbie - mruknął.
- Tak?
- Zrobisz mi kawy?
- Od tego jestem - zaśmiałam się słabo i poszłam do kuchni. Jak wróciłam to siedział przy moim biurku
- Co robisz? - spytałam zdziwiona i postawiłam kawę na jego biurku.
- Czytam to co sprawiło, że tak wzdychasz.
- Nic istotnego jak widzisz.
- Nie zgodzę się
- Doprawdy? Przez pięć minut żyłam w błędzie - powiedziałam ironicznie.
- Oj cicho.
- A dlaczego nie?
- Nikt cie oglądał nie będzie.
- To grzech?
- Jesteś moja.
- Co ma jedno do drugiego?
- To, ze ta firma reklamuje bieliznę.
- Nie ładnie mi w bieliźnie? Przecież to tylko zdjęcia.
- Ładnie i o to chodzi. Jestem zazdrosny. Bardzo.
- Ale nie masz o co. Nikt mnie przez zdjęcie nie dotknie
- Ale siebie dotknie. Powiedziałem nie. Chcesz to załatwię Ci sesje do ubrań, kosmetyków.
- Dobra.
- Na co chcesz?
- Obojętnie - odparłam. - Idź do siebie, raz raz. - pocałowałam go i usiadłam na biurku odbierając telefon. Uśmiechnął się i poszedł do swojego biurka. Miałam naprawdę dobry humor.Będę modelką.
Wreszcie miałam szanse na zajęcie. Na coś normalnego. Narkotyki coraz mniej były mi potrzebne.
Ciszę w biurze przerwał Louis i jakiś blondyn.
- Jak żeś go zabijał? Ten cały Damon kutas jeden dziecko mi chciał porwać.
- Jak to ? - Harry wstał. Od razu pomyślałam o mojej siostrze.
,- Na placu zabaw do niej podszedł i gadał ze do siostry zaprowadzi.
- Niall. - Powiedział tylko Harry, a blondyn wyciągnął do mnie rękę.
- Cześć - podałam mu swoją.
- Cześć, chodź.
- Gdzie? Możesz mi w końcu powiedzieć to o czym miałam wiedzieć? - spytałam Harry'ego.
- Nie. Nie teraz. Idź z nim. - Wyszłam z blondynem z biura. Musze przyznać, że był strasznie przystojny. Tylko nic nie mówił. Ciekawe czemu. Miał śliczne oczy.
- Harry mówił, że poznam twoją dziewczynę - zaczęłam.
- Bardzo prawdopodobne. - on się rumieni
- To fajnie. Jesteś słodki.
- Jak ją znajdę.
- Mówił, że masz. Ze poznam twoja partnerkę i partnerkę Louisa.
- Się zmieniło.
- Dlaczego?
- Bo się o czymś dowiedziała.
- O czym?
- Takie moje interesy
- A, jasne.
- Widzisz. Są kobiety, które kochają mimo wszystko. Na przykład ty. Wiesz co on robi i nie masz pretensji
- Tak. Ma firmę. Dlaczego mam mieć z tym problem?
- Aaa. Czyli nie wiesz.
- Jedno wiem. Skoro był skłonny wczoraj kogoś zabić to nie jest dla niego nic specjalnego. Ale jestem z podobnego świata.
- Ja się wole nie wypowiadać. - zatrzymał się pod nieznanym mi domem.
- Gdzie jesteśmy ?
- To mój dom, ale tylko na chwile. Wchodzisz ?
- Dobra.
- To chodź. - teraz się zorientowałam, że ma w aucie fotelik dla dziecka Zdziwiona poszłam za nim do domu. Zobaczyłam jakaś kobietę. Była do niego podobna. Chyba mama. Na rekach miała malutkie dziecko.

piątek, 2 stycznia 2015

Rozdział 7

Hej siostra. - przytulił ją.
- Cześć słodziak. - pocałowała go w policzek. Ktoś ma jeszcze zamiar przyjechać? Od razu niech powie. Poszłam do kuchni.
- Summi ! - zawołał mnie.
- Gotuję - odparłam już kończąc. Siostra, brat kogo on jeszcze ma?
- Jestem Gemma. - usłyszałam za moimi plecami
- Jestem Sunny - odwróciłam się do niej. -Macie jeszcze jakieś rodzeństwo? Jesteś bliźniaczką Louisa? Jeśli tak to wszystkiego najlepszego.
- Nie, Louis i Harry maja ta sama mamę.. a ja z Harrym tego samego ojca. - Zrobiłam wielkie oczy. Ja pierdole co za patologia. Ale przynajmniej mieli normalniejsza rodzinę niż ja.
- A Louis jest ojcem mojej siostry.
- Tak, wiem. Bo ja jestem jej mama. - uśmiechnęła się. Ponosi mnie. To się robi chore. Bardzo chore. Wymusiłam uśmiech i poszłam postawić talerze. Harry jest na mnie zły.
A ja jestem zła nie wiem ja kogo. Przeżyje że Maya ma ojca. Ale mamy tylko jedną mamę która się w grobie przewraca. Podczas obiadu nie odzywałam się na ten temat, bo Gemma wydawała się miła. Poza tym jadłam w kuchni. Czego on ode mnie wymaga? Że od razu będziemy przyjaciółkami ? Może będziemy. Na razie to szok.
- Otwórz usta. - usłyszałam jak ona poszła do łazienki.
- Nic nie chcę.
- Otwórz
- Nic nie chcę - powtórzyłam i zebrałam talerze. Uderzył w stół, a potem wyszedł. Dlaczego nic nie może dać mi do ręki? Nie jestem dzieckiem.
- Będę szła. Dziękuje za obiad. - Spojrzałam na dziewczynę po czym do niej podeszłam.
- Dziękuję.
- Za co?
- Za troskę.
- Zawsze. - pocałowała mnie w policzek i wyszła. Uśmiechnęłam się lekko i poszłam na górę. Na serio fajna jest. Z pokoju, w którym jeszcze nie byłam dobiegły dziwne odgłosy. Nie wiem czy chciałam tak wchodzić ale jestem ciekawska. Harry tłukł worek treningowy. Wiedziałam, że gdzieś musi mieć siłownię. Oparłam się o futrynę drzwi. Zły, obrażony. Standard pewnie ale fajnie popatrzeć jak twój seksowny chłopak trenuje.
Wiedziałam, że gdzieś musi mieć siłownię.  Uderzył z taką siłą, że worek razem z hakiem na którym wisiał wylądował pod ścianą. Uderzył z taką siła, że worek razem z hakiem na którym wisiał wylądował pod ścianą.
- Harry nie tak ostro - zagwizdałam mrużąc oczy. Usiadł na podłodze oddychając ciężko. Odepchnęłam się od drzwi i do niego podeszłam. Zaczęłam bawić się jego włosami. Uspokoił się, ale nadal na mnie nie patrzył.
- Z grymasem ci nie do twarzy - przejechałam paznokciem po jego karku i szyi.
- Wiesz.. ty nie powinnaś nic o tym mówić. - Powiedział cicho, a jego chrypka wyraźniejsza.
- O czym? - spytałam głupio.
- O grymaszeniu, fochach i " nie, bo gotuje obiad ". Długo jeszcze będziesz zachowywała się jak dzikus ?
- Mówiłam, że jestem nie taka jak trzeba - usiadłam za nim i rysowałam palcami po jego plecach. - A żeby czegoś nie zepsuć to tego unikam.
- Zrozum, ze.. nie może być tak, ze unikasz mojej rodziny. Okej. Z Louisem źle zaczęliście, ale się dogadacie.
- Może tak - odparłam cicho rysując wzorek. Przyciągnął mnie bliżej siebie. Siedzieliśmy w ciszy, która nie przeszkadzała.
- Kocham Cie. - Powiedział ledwo słyszalnie Przytuliłam się do jego pleców bardzo mocno.
- chcę być pewna kiedy ci odpowiem.
- Rozumiem.
- Ale bardzo mi zależy, abyśmy przetrwali. Harry?
- Tak?
- Gdybym była w ciąży...- zaczęłam. Jego ciało spięło się.
- Nie jestem kochanie. Chciałam po prostu wiedzieć co byś zrobił.
- Na pewno bym Cie nie zostawił.
- Dobrze. - pocałowałam jego szyję.
- Szczęśliwy bym nie był.
- Tak. To już wiem.
- Ty chyba tez.
- Nie wiem. To byłby szok, bo nie nadaję się na matkę ale chyba chciałabym, aby było mu najlepiej i żeby był dumny ze ma takich rodziców a nie innych. Nie widziałam go. 

- Chcesz wziąć ślub ?
- Nie wiem. Harry nie zadawaj mi takich pytań. Mam 22 lata, nałóg i wahania nastrojów.
- Nie mówię, że teraz.
- Wiem, że Pytasz ogólnie. A ja nie wiem bo co chwila może mi się zdanie zmieniać. A ty?
- Chce.
- Mówiłeś w kuchni, że nie.
- Nie teraz.
- Dobra.
- Jedno dziecko, pies.
- fajnie.
-Ty. - Pocałowałam jego policzek i zamknęłam oczy. Jest dobrze. Będzie lepiej.



~*~
W zasadzie na kolacje wszystko było gotowe. Harry był w pracy, bo musiał zostać ale powiedział ze będzie na czas. Nie było go. Przyjechała Anne a on nawet telefonu nie odbierał. Martwiłam się.


~Harry~


Wyplułem krew zastanawiając się ile razy jeszcze to zrobię. Pierdolone gnoje. Jutro będą martwi. Na szczęście nie zabrali dokumentów, kluczyków i telefonów. Tylko gotówkę. Nie pobili by mnie gdybym w ogóle myślał, że ktoś będzie chciał mnie napaść. Jeden i tak oberwał. Poszedłem do auta. Nie no nie pojadę. Louis po mnie przyjechał.
- Kto ci to zrobił?
- Nie ważne. Jedź, bo mnie matka zabije.
- Jadę a ty mów.
- Koledzy Summer.
- Napuściła ich? Wiedziałem.
- Nie - oparłem głowę o szybę. - Zemścili się, bo im nie pomaga.
- Jasne. Pewnie Cie okrada
- Nie okrada mnie dobra?! Wiem, że jej nie lubisz i vice versa.
- Nie lubię złodziei.
- Sam nim jesteś - spojrzałem na niego jak na kretyna i prychnąłem. Summer nawet nie ma jak mnie okraść. Nie ma karty.
- Ale ja nie kradnę, żeby ćpać.
- Nie ćpa. Za chwilę ci przypierdole stary, naprawdę.
- lepiej nie, bo wpierdol dostaniesz
- Przestań. Kocham ją. Ja ci się do związku z MOJĄ siostrą nie wtrącam.
- Gemma nie kradnie i nie ćpa - Nie odezwałem się już do końca Drogi. A jak wszedłem do domu to usłyszałem tylko tłuczone szkło.
- A ty co? Masz wojnę domową? - Louis spojrzał na mnie.
- Milcz. - Summer już wisiała mi na szyi.
- Nic ci nie jest? Jak to nic. Boże Harry co się stało? - dotknęła mojej wargi i siniaka.
- Twoi koledzy.
- Przepraszam. Jezu nie wiedziałam, że oni mogą..Przepraszam - pisnęła i zaprowadziła mnie do łazienki. Wszystko opatrzyła.
- to nie twoja wina.
- Moja. To przeze mnie. Gdybym w ogóle cię nie spotkała, nie miałbyś problemów. Przepraszam - ukucnęła i przytuliła się do mojej klatki, bo opierałem się o wannę. Pocałowałem ją w czoło.
- Twoja mama - szepnęła przypominając mi o gościu.
- Wiem. - wziąłem ją za rękę i poszliśmy do jadalni
- co ci się stało? - spytała kobieta


- Wszędzie bandyci.
- Musisz bardziej uważać Harry - powiedziała. Chyba nie miały dobrego początku bo Summer siedziała ze spuszczoną głową. Louis tez był, ale nic nie mówił.
- Mamo wiesz, że wezmę z nią ślub.
- Słucham? Nie kpij ze mnie - prychnęła. - Ona ma jakieś wykształcenie? Umie cokolwiek? Czy jest taka sama jak te wszystkie ladacznice?
- chcesz mnie odzyskać?
- Chcę, ale też chcę żebyś wreszcie ułożył sobie życie.
-Mam to zrobić z Summer.
- Pani mamo - odezwał się Louis. - Summer bardzo troszczy się o Harry'ego i myślę, że nie trafi na lepszą - chyba właśnie oboje zbieraliśmy szczęki z ziemi. Moja ukochana potrzebowała teraz wsparcia. Wziąłem ją na kolana
- Kocham cię -szepnęła mi do ucha. Chciałem ją pocałować ale nie mogłem. Przytuliła się do mnie.
- Harry udowodnij ze to coś trwałego. - powiedziała mama.
- Niby jak?
- Po prostu.
- Kocham ja. Nie chodzi mi o seks.
- Jezu - jęknął Louis. - Jest szczęśliwy? Jest. Zajebiście. Po co robić aferę? Że moja matka go oddała pani to jakoś się nie wkurwiał. 1:0. Mama wyglądała na kompletnie zbitą z tropu.
- Wybaczcie.
- Jak zobaczę wnuki to uwierzę.
- Nie chcemy mieć dzieci.
- Chcesz ułożyć z nią życie ?
- Tak.
- Więc musicie mieć dzieci.
- Dlaczego? Dzieci nie są konieczne. Louis ma trójkę. Nacieszysz się.
- Ty, weź się odczep.
- Dzieci Gemmy, a Twoje to różnica
- Ciesz się. Babcią jesteś. Wystarczy.
- Mi nie. Wiesz dlaczego
- Louis adoptuj jeszcze dwójkę.
- Harry weź zrób jedno i będzie spokój.
- Może za pięć lat - odpowiedziałem żeby był już spokój.
- Ile?!
- Ja na razie nie mogę mieć dzieci. To byłoby nie zdrowe - powiedziała cicho Sunny.
- Cii skarbie - szepnąłem. - Ona nie musi tego wiedzieć
- Musze się położyć -miała na dziś dosyć i poszła na górę. Dałem mamie pokój i poszedłem do niej.
Leżała już w piżamie przytulona do poduszki.
- Kicia - przytuliłem ją. Położyła dłoń na mojej która leżała na jej talii.
- Wszystko dobrze ?
- Tak Hazz. Jestem zmęczona.
- Też Cie kocham słonko. Najbardziej na całym świecie.
- Więc jestem najszczęśliwsza dziewczyną misiek. Bo mam ciebie.
- Będziemy musieli zrobić to dziecko bo nie da Ci spokoju. - westchnąłem.
- Nie teraz. Nie chcę i nie mogę - odwróciła się do mnie i wtuliła w moja szyję. - Harry naprawdę Przepraszam. Mogli ci zrobić coś gorszego.
- Nie mówię, że teraz. Nie twoja wina. Zemszczę się. Chciałbym jutro się z tobą kochać.
- Dobrze.
- Dobranoc kotek. Kocham Cie. - pocałowałem ją w policzek i poszedłem pod prysznic.